wtorek, 24 czerwca 2008

Nareszcie...

wakacje!

8 h na okrągło



W sobotę na Łysej Górze w Sopocie odbyły sią zawody w kolarstwie górskim. Niby nic specjalnego ale formuła wyścigu niezwykła - jazda przez 8 godzin na okrągło. Trudne do wyobrażenia.
Na Łysej Górze był tylko start i meta. Trasa poprowadzona po trójmiejskich lasach miała ok. 16 kilometrów samych podjazdów i zjazdów (przecież to wzgórza morenowe - kto ich nie zna to ich nie doceni!). Zgłosiło się zaledwie niewielu ponad 40 uczestników, w tym kilka dróżyn, których zawodnicy jechali kolejno. W tym startowało też kilku gości z Rosjii (czytaj Kaliningrad). W kategorii solo było tylko 16 zawodników. Ci jechali od początku do końca. Najlepszy dał radę zrobić 8 pełnych okrążeń, większość stawki 4 okrążenia.
Pogoda dostosowała się do formuły wyścigu. Upał przerwany w trzeciej godzinie długą, obfitą ulewą, potem znowu upał, ale żeby trasa nie przeschła jeszcze trochę popadywało. Po ulewie zrobiło się bardzo ślisko i niebezpiecznie. Wszyscy jednak ukończyli wyścig szczęśliwie i bez kontuzji.
Fantazję uczestników oddają nazwy pod jakimi niektórzy występowali, np: Nie Siejemy Amatorki Team Chojnice, Sopot Killers, Dealerzy Dresów Gliwice Team, Dróżyna Wesołego Rowerka, Slow Riders, Speedy Banditos Solo Team, Maruderzy.
Maksymalna średnia prędkość wynosiła ok 20 km/h ale większość wypadła między 10 - 12 km/h. W tym przerwy regeneracyjne i obiad pomiędzy okrążeniami.
Osobiście chyba bym wyzionął ducha w trakcie takiej jazdy. 16 km po trójmiejskich górkach to dla piechura naprawdę niezły spacerek na kilka godzin a oni pedałowali przez godzin 8. I to nie po płaskim. Uhhh!
Polecam link

niedziela, 22 czerwca 2008

Gry i zabawy.


Nic dodać, nic ująć. Tytuł posta oddaje wszystko.

piątek, 20 czerwca 2008

Daj się ponieść!

Znowu znak drogowy "po polsku". Oczywiście znak zakazu, jakże by inaczej. A na nim wlepki z odręcznym napisem "Daj się ponieść". Nie wiem co konkretnie "wlepiający" miał na myśli ale odbieram to jako głęboko polskie. Tak dać się ponieść na zakazie! Ech!!!
Jest też pewna ilość wlepek pustych, na których można się dopisać z własną treścią. Dla chętnych podaję lokalizację - Gdańsk, koło lodziarni Miś, na ogrodzeniu wokół budowy hotelu Hilton (niedaleko Technikum Łączności).
Przy okazji blisko na najlepsze lody w Gdańsku - chyba już jedyne w mieście, na składnikach naturalnych i bez konserwantów.

wtorek, 17 czerwca 2008

Po meczu...


i po mistrzostwach. Opustoszałe knajpy i doprawiające się piwem niedobitki kibiców.
Aż strach teraz włączyć radio, bo styl i treść komentarzy "sprawozdawców sportowych" to kurs z polskiej mentalności w pigułce. Najpierw wmawiali piłkarzom, trenerowi (i nam oczywiście) jacy są wspaniali, czego to nie dokonają. I dokonali, dostali się, zagrali ale niestety na laury na miarę mistrzostw okazali się za słabi. Czy to od razu znaczy, że są do niczego? Sądząc po większości komentarzy - tak! Są denni, nie potrafią wcale grać, kto ich tam wysłał i w ogóle ten trener, co on potrafi? Niejeden komentator okiwałby Niemców, Austriaków, Chorwatów i całą resztę w pięć minut albo tak pokierował drużyną, że za sam przyjazd dostaliby awans do następnej tury rozgrywek. Potrzebna próbka? Proszę bardzo. Komentator Trójki na wczorajszym meczu - "Ach Roger, wystarczyło tą piłkę tylko pyknąć!!!".
To niemożliwe, żeby ktokolwiek miał wątpliwości, czy naszym piłkarzom i trenerowi zależało na wygranych. Im zależało najbardziej. Zagrali najlepiej jak potrafili. Dla nich przegrana to sprawa osobista, ba życiowa niemal. Powinniśmy docenić ich wysiłek i wesprzeć po przegranych meczach. Nie od wyników meczów, ale od tego jak ich potraktujemy zależy czy wrócą "na tarczy czy z tarczą".
My jednak, jak zwykle myślimy życzeniowo, z niczego nie jesteśmy zadowoleni, skłonni do popadania w skrajności zwłaszcza w ocenach innych ludzi, pięknie narzekamy a siebie uważamy za nierozpoznane przez innych alfy i omegi każdej dziedziny. Ile prawdziwych możliwości w ten sposób tracimy? Ile radości przechodzi nam koło nosa?
A ja, choć piłka nożna specjalnie mnie nie kręci, pójdę sobie z Giovanną Gardinierą wsród ludzi pooglądać jak grają Holendrzy. Proste porównanie drużyn wystarcza mi za ocenę możliwości naszych piłkarzy w tych mistrzostwach. Do tego holenderscy kibice, przyjaźni, weseli, z radością wspierający swoich graczy, nie komentujący graczy i trenerów innych drużyn. Cytat z krótkiej rozmowy ulicznej z kibicami holenderskimi, kiedy reporter zapytał o piłkarzy przeciwnej drużyny - "My Holenderscy kibice zajmujemy się swoimi piłkarzami, piłkarzami innych drużyn niech się zajmują ich kibice". To aż tak jest proste, a my tego nie potrafimy.
Ciekawi mnie jedno. Skąd w polskich "publikatorach" wziął się taki negatywny i napastliwy styl komentatorski. Pamiętam kilku starszych polskich komentatorów, którzy potrafili to robić z klasą. Mam nadzieję, że jeszcze się tacy uchowali.

niedziela, 15 czerwca 2008

Przystań_2_2

Przystań_2



Przystań jachtowa w Helsingor. W oddali widoczne światła na Szwedzkim brzegu.

sobota, 14 czerwca 2008

piątek, 13 czerwca 2008

Metro

Tak rozwiązanej komunikacji jak paryskie metro można tylko pozazdrościć. Nie wiem czy w Polsce kiedykolwiek będzie coś tak sprawnego i rozwiniętego. Mieć samochód w Paryżu to ekstrawagancja, hobby lub snobizm. I tak do poruszania się po mieście w dzień jest praktycznie bezużyteczny. W nocy po zamknięciu metra, taksówki są w rozsądnych cenach.
Metro dowozi niemal wszędzie, szybko i z reguły bezpiecznie. Mimo to trudno zobaczyć w nim kogoś z tzw. "wyższej sfery", wyróżniającego się eleganckim wyglądem lub strojem. Może boją się w metrze wyróżnić i wybierają korki wielkiego miasta w taksówce lub własnym aucie. W metrze przeważają często barwni ale bardzo normalni ludzie.
Co jednak zwróciło moją uwagę w metrze to to, że ludzie są zamknięci, może smutni, nie patrzą w twarze innych, bez kontaktu, każdy niemal zamknięty w swojej skorupie. Tylko pary zakochanych wychodziły poza skorupy, uśmiechały się, nie unikały kontaktu wzrokowego.

czwartek, 12 czerwca 2008

Geometria.


Od najprostrzego z wielokątów czyli trójkąta do skomplikowanych brył obrotowych. Tacy są ludzie na luzie. Odprężające.

środa, 11 czerwca 2008

Przystań

W Gdańsku istnieje projekt zbudowania mostu do ruchu pieszego przez Motławę, pomiędzy Długim Pobrzeżem a Ołowianką. Połączenie, w sumie bardzo przydatne. W tej chwili trzeba chodzić kawał drogi na około. W efekcie Ołowianka z kompleksem Filharmonii Bałtyckiej i filią Muzeum Morskiego jako atrakcjami turystycznymi (nie mówiąc o 2 hotelach) jest dosyć odcięta od miasta, a szczególnie od centum turystycznego jakim jest Główne Miasto ze Starówką i Długim Pobrzeżem. Mostek jednak odetnie przystań białej floty i gdańską marinę jachtową. Podobno mostek ma być, wzorem kładki w Barcelonie, obracany tak aby jachty i statki białej żeglugi mogły swobodnie przepływać, kiedy tylko zajdzie potrzeba. Ciekawe czy plany zostaną zrealizowane. O tym, że może to dobrze działać przekonałem się w Barcelonie, ale jak to zadziała u nas, może kiedyś zobaczymy w praniu. W ten sposób Gdańsk wzbogaciłby się o kolejny mostek i do tego jakże niebanalny.

poniedziałek, 9 czerwca 2008

Maki...

jak co roku kwitną o tej porze. W okolicach Gdańska dopiero teraz zaczynają ale w głębi Polski już pewnie czerwono na skrajach łąk, aż miło. Wydawało mi się, że maki i kolor czerwony to para nie do rozdzielenia. Tym bardziej, że taki stereotyp wszyscy mamy zakorzeniony od momentu, kiedy pierwszy raz usłyszeliśmy piosenkę z czasów wojny. Taki stereotyp i ja miałem do dnia, kiedy trafiłem na całe pole, na którym czerwone maki wydawały się chwastami, nie pasowały. Wyglądały kontrastowo jak chabry w zbożu. Było to pole uprawne i być może jakaś specjalna odmiana maków. Nie znam się na tym ale tak intensywny i odmienny kolor, w takim nasileniu wyglądał aż nienaturalnie w otoczeniu świeżej majowej zieleni.
.

piątek, 6 czerwca 2008

Nabrzeża_4...

w porze lunchu. Mnóstwo ludzi, marne światło.

czwartek, 5 czerwca 2008

środa, 4 czerwca 2008

wtorek, 3 czerwca 2008

marktmeester

So, who's the Big Boss now, ha!?

poniedziałek, 2 czerwca 2008

Wkra

Pierwszy upalny weekend w tym roku doświadczaliśmy z wysokości kajaka. Wystarczyło opuścić dłonie i zanurzyć w nurcie. Błogo! Ból ramion całkiem inny niż codzienny powodowany przez napięcie godzin spędzonych nieruchomo przy kompie. Pyszne świeże truskawki kupione prosto z pola. Ku zaskoczeniu dotkliwy był tyko ból tyłka - a profilowane siodełka wyglądały tak zachęcająco. 2 dniowy spływ Wkrą to było więcej niż mój tyłek mógł wytrzymać. Inne tyłki miały podobne odczucia.

Duality

Marimba, wibrafon i wnętrze kościoła św. Jana - potencjał. W temacie duality - więcej jazzu pls.
Blog Widget by LinkWithin