Podróz z Warszawy do Gdańska ze średnią prędkością 40 km/h. To zasługuje w dzisiejszych czasach na tylko jedno słowo - kurestwo! I dokładnie jak z kurestwem, sami za to płacimy pieniędzmi i zdrowiem.
Gdybym żył w wieku pary to pewnie byłbym zakochany w pociągach. Byłaby to miłość szczera i głęboka. No bo jaką do licha miałbym alternatywę: wierzchem, wozem lub dyliżansem konnym. Pociąg wydaje się w takich realiach niedoścignionym luksusem.
Ale PKP widocznie przegapiła fakt, że minęły dwa wieki i teraz, z tym co są w stanie zaoferować, po prostu się prostytuują. Niby obietnica luksuu i prawie miłość a jest zwykłe kurestwo. Ale oni na to mówią restrukturyzacja. Analogicznie panienki z ulicy powinny mieć status konduktorek restrukturyzacji.
Ale moja ulubiona alternatywa też czasem nie jest bez wad. Ostatni wybryk losu - mandat 250 zł i 6 punktów. :-( (Małdyty, czarny Ranault Megane, migający napis na tylnej szybie - Policja, jedź za mną.). A jechałem tylko 88 km/h. I to w kolumnie ale to mnie wygarnęli. Nie zawsze jest święto lasu.
4 komentarze:
Naprawdę żadnych przyjemności? :D
Masz już furę czy nadal zbierasz do oczka? ;)
A w czasach, w których podróżowałam pociągiem jedynie, to skrót PKP się tłumaczyło: Płac Konduktorowi Połowę...
Do oczka jeszcze kawałek :-)
Prześlij komentarz