środa, 22 października 2008

Wal wiślany


Stał na dziobie łodzi, niewysoki, w sztormiaku, nieruchomy, pewnie zapierając się nogami o konstrukcję kosza dziobowego. Pogoda była kiepska. Zacinający zimny deszcz jeszcze bardziej utrudniał obserwowanie lekko zamglonej powierzchni wody. Wiatr niosący pył wodny dodatkowo wychładzał zgrabiałe dłonie, w których trzymał lunetę. Trwało to już długo. Na tyle długo, że czuł jak deszcz i wiatr przenikają go na wskroś. Nie opuszczała go jednak nadzieja. Naczytał się dosyć starych opowieści z mórz południowych, tam daleko w dole globu.
Nagle go ujrzał. Zanim jeszcze to pojął jego otwarte usta opuścił krzyk - "Dmucha, dmucha!" Stało się tak jak w starych opowieściach wielorybniczych. Zobaczył go i teraz zacznie się święto dla niego, piekło dla nadpływającego wala wiślanego.
Trochę tylko zaniepokojony dziwnym kolorem, który zauważył w wizjerze lunety, nerwowo macał wokoło siebie w poszukiwaniu prowizorycznego harpuna zmajstrowanego w przystani z bosaka i kilkunastu metrów linki cumowniczej.
Stary człowiek za sterem zwiększył obroty silnika, nakierował łódź we wskazaną stronę.
Szybko, szybciej zanim się zanurzy!
Harpunnik na dziobie oczyma wyobraźni widział już jak to się odbędzie. Podpłyną najbliżej jak to możliwe i wtedy rzuci harpun. Wal pod wpływem bólu zacznie uciekać. Łódź ruszy za nim na napiętej linie uwiązanej do haka głęboko tkwiącego w cielsku. Zrobi się gorąco gdy z całej siły trzymać będzie napiętą linę a pot wywołany wysiłkiem będzie płyną mu po szyi, piersi, brzuchu i dalej. Męska przygoda. Sens życia harpunnika.
Kiedy byli już niemal na rzut harpunem a mały człowiek na dziobie napiął całe ciało biorąc zamach...nagle przy walu ukazała się dłoń z papierosem i przez ryk silnika dopłynęło do ich uszu chrapliwie wypowiedziane uprzejme pytanie - "Czego tu!?"
Takiego rozczarowania nie zniósłby żaden harpunnik. Mały człowiek zaniósł się płaczem a dziadek za sterem tylko się lekko uśmiechnął myśląc "szkoła życia wnusiu". A malec myślał tylko co jutro opowie babci jak przyjdzie na jego urodzinową uroczystość. Miał jej opowiedzieć coś niezwykłego. Obiecał. Co teraz?
Nagle przypomniał sobie opowiadanie o albatrosach tych morskich wędrowcach, które tygodniami nie oglądają stałego lądu. Wycierając łzy zaczął obserwować mewy.
Odprowadzał ich zły wzrok wędkarza, któremu przepłoszyli ryby. Ach te durne dzieciaki i ich zafajdani dziadkowie. Poprawił sobie humor szybkim łykiem z piersiówki i wrócił do obserwowania spławików.
Malec już o nim nie pamiętał. Miał nową opowieść dla babci.


Suplement wg. sugestii Abnegata.
A dziadek lekko uśmiechał się do swoich myśli. - "A niechby ten smyk rzucił i trafił. Dzielny jest. Moja krew! A to by się babcia zdziwiła zdobyczą!"



7 komentarzy:

abnegat.ltd pisze...

I co powiedzialby rasowy Dziadek- marynarz gdyby wnusio jednak dzielnie nadzial wieloryba na harpun?

"A to sie Babcia zdziwi..."

Zadora pisze...

"Hej Ho i baryłka tranu!"

abnegat.ltd pisze...

We are devils and blach sheep. Really bad eggs :D

Drink up, me hearties, yo ho!

abnegat.ltd pisze...

Tak sie przygladam twarzy - i ogolnie calej sylwetce - tego wedkarza w pontonie i nie moge odpedzic mysli: czy jemu to sprawia przyjemnosc? Bo nie wyglada...

Troche mi to przypomina stwierdzenie kumpla, ktory po powrocie ze stoku oswiadczyl: "Najbardziej w jezdzeniu na nartach lubie moment jak zdejmuje z nog te cholerne buty".

abnegat.ltd pisze...

Ha :) Dotarlem do zdjec z warsztatow- nie pochwaliles sie ze 1/3 to Twoje ;)

Musze przyznac ze masz ciekawy odbior rzeczywistosci.
Gratulacje.

Zadora pisze...

Dzięki Abnegat - kto szuka ten znajdzie, nie chwaliłem się ale też nie kryłem. Nie 1/3! Tyle ile trzeba. Czyli m/w po równo na każdego uczestnika. A na blogu też ich dałem sporo.
Teraz zachodz chłopie w rozumie - co to ma niby oznaczać "ciekawy odbiór rzeczywistości"? :P
Co do wędkarza. Ludzie są dziwni - nie tylko w szpitalu psychiatrycznym. A może to miejsce na pontonie jest lepsze albo przyjaźniejsze emocjonalnie od tego, w którym zwykle przebywa?

abnegat.ltd pisze...

:) Jezeli ponton z palatka jest bardziej przyjaznym srodowiskiem to ja mu wspolczuje :)
Ale hobby rozumiem.
Fajnie widzisz rzeczy swiata tego- podobaja mi sie Twoje zdjecia. Popelnielm posta u Pawla Kosickiego (zreszta juz mi sie gdzies udalo zamiescic moje przemyslenia na ten temat) - o roznicy komponowania zdjecia w zaleznosci od tego czy sprzet jest analogowy czy cyfrowy. Masz takie oko jakbys robil zdjecia z ograniczonymi mozliwosciami sprzetowymi- a to wymusz pewne przemyslenie obrazu przed klikniecie migawki.

Blog Widget by LinkWithin