Ale dlaczego przerażenie i popłoch. Akceptacja (zwłaszcza samego siebie) nie jest chyba taka zła. Czy koniecznie potrzeba się tak non stop napinac i wciągać brzuch? taka jedna
Nie o to w tym poście chodziło i nie jest ważne co leży na kolanach tej osoby. Ale jeśli już ruszyłaś temat, to co budzi Twoje przerażenie? Jeśli czegoś się bać to raczej umierania niż samej śmierci. Nie zmienia to faktu, że negacja w tej kwestii nie ma znaczenia. Jak w skeczu u Tyma: "Nie bądź Pan głąb, praw fizyki Pan nie zmienisz".
@taka jedna zgadzam się, akceptację trzeba rozpoczynać od własnej osoby, i potem udaje się to rozciągać na szerszy świat. I nie tylko o cielesność chodzi, na tą możemy mieć potencjalnie większy wpływ niż na wiele innych kwestii w życiu.
To dziwne, bo ja tam stosunkowo łatwo akceptuję świat i ludzi (no może to nie jest na pierwszy rzut oka widoczne, ale tak mi mówią ludzie po ewentualnym bliższym poznaniu), a ze swoją osobą bywa gorzej. Ale ogólnie od czegoś trzeba zacząć. :) Może i od siebie?
Nie przeraża mnie myśl o umieraniu. W jakiś sposób ja dosyć często umieram( nie chodzi o choroby). Może mi się tylko tak zdaje Przerażenie budzi możliwość straty kogoś bliskiego. Ze stratami tego rodzaju nie radzę sobie w ogóle( i też niekoniecznie chodzi o śmierć). Pracuję nad sobą. Niestety, ani słowa, ani rozważania niewiele mogą zmienić maria
Jeśli zaś chodzi o fizyczność i wiek, to wydaje mi się, że nie mam z tym problemu. Nie znaczy to jednak,że będę głosić rożne rzeczy całemu światu. Czułabym się odarta z tajemnicy, obnażona. Kto dłużej czyta teksty które piszę, doskonale wie ile mam lat i mniej więcej jak wyglądam. Czy muszę to oświadczyć osobiście, aby przekonać Ciebie i innych, że siebie akceptuję? maria
Jak chodziłam na wzruszające filmy, płakałam jak bóbr. Zresztą w ogóle niewiele mi trzeba aby się wzruszyć. Teraz nie chodzę, jak gdzieś słyszę o jakiejś katastrofie, to idę w takie miejsce, ze nic nie słychać. Nie oglądam horrorów, filmów o przemocy itd. Właściwie to przez obce osoby mogę być posadzona o nieczułość. Ja tylko siebie chronię. Akceptacja? Ponad moje możliwości. Zdecydowanie. Jak przeczytałam tekst AB, gdy była w dołku, to dwa dni sama byłam chora Absolutnie się nie skarżę. Duża urosłam i radzę sobie maria
Mario, nikogo o niczym nie musisz przekonywać. Jeśli chcesz kogoś przekonywać to wyłącznie siebie. Ja tylko uzewnętrzniam własne refleksje i nie muszą one w żaden sposób mieć charakteru absolutnych. Każdy ma swój film. Czy jak pisał pisarz - trzeba znaleźć własną legendę.
16 komentarzy:
To zdjęcie, z tym tytułem budzi we mnie przerażenie i popłoch
maria
Ale dlaczego przerażenie i popłoch. Akceptacja (zwłaszcza samego siebie) nie jest chyba taka zła. Czy koniecznie potrzeba się tak non stop napinac i wciągać brzuch?
taka jedna
Bo mam wrażenie, że na kolanach tej pani jak drewniana kłoda leży mały martwy dzieciak
maria
Mario, na życzenie post sponsorowany przez literkę A. Wszystko we właściwym momencie, przychodzi lub przemija. Jak to w drodze.
Nie o to w tym poście chodziło i nie jest ważne co leży na kolanach tej osoby. Ale jeśli już ruszyłaś temat, to co budzi Twoje przerażenie? Jeśli czegoś się bać to raczej umierania niż samej śmierci. Nie zmienia to faktu, że negacja w tej kwestii nie ma znaczenia. Jak w skeczu u Tyma: "Nie bądź Pan głąb, praw fizyki Pan nie zmienisz".
@taka jedna
zgadzam się, akceptację trzeba rozpoczynać od własnej osoby, i potem udaje się to rozciągać na szerszy świat. I nie tylko o cielesność chodzi, na tą możemy mieć potencjalnie większy wpływ niż na wiele innych kwestii w życiu.
To dziwne, bo ja tam stosunkowo łatwo akceptuję świat i ludzi (no może to nie jest na pierwszy rzut oka widoczne, ale tak mi mówią ludzie po ewentualnym bliższym poznaniu), a ze swoją osobą bywa gorzej. Ale ogólnie od czegoś trzeba zacząć. :) Może i od siebie?
miłość ? czy pogodzenie ?
szeroko
Nie przeraża mnie myśl o umieraniu.
W jakiś sposób ja dosyć często umieram( nie chodzi o choroby).
Może mi się tylko tak zdaje
Przerażenie budzi możliwość straty kogoś bliskiego.
Ze stratami tego rodzaju nie radzę sobie w ogóle( i też niekoniecznie chodzi o śmierć).
Pracuję nad sobą.
Niestety, ani słowa, ani rozważania niewiele mogą zmienić
maria
Jeśli zaś chodzi o fizyczność i wiek, to wydaje mi się, że nie mam z tym problemu. Nie znaczy to jednak,że będę głosić rożne rzeczy całemu światu.
Czułabym się odarta z tajemnicy, obnażona.
Kto dłużej czyta teksty które piszę, doskonale wie ile mam lat i mniej więcej jak wyglądam.
Czy muszę to oświadczyć osobiście, aby przekonać Ciebie i innych, że siebie akceptuję?
maria
Jak chodziłam na wzruszające filmy, płakałam jak bóbr. Zresztą w ogóle niewiele mi trzeba aby się wzruszyć.
Teraz nie chodzę, jak gdzieś słyszę o jakiejś katastrofie, to idę w takie miejsce, ze nic nie słychać. Nie oglądam horrorów, filmów o przemocy itd.
Właściwie to przez obce osoby mogę być posadzona o nieczułość.
Ja tylko siebie chronię.
Akceptacja?
Ponad moje możliwości. Zdecydowanie.
Jak przeczytałam tekst AB, gdy była w dołku, to dwa dni sama byłam chora
Absolutnie się nie skarżę. Duża urosłam i radzę sobie
maria
Mario, nikogo o niczym nie musisz przekonywać. Jeśli chcesz kogoś przekonywać to wyłącznie siebie. Ja tylko uzewnętrzniam własne refleksje i nie muszą one w żaden sposób mieć charakteru absolutnych. Każdy ma swój film.
Czy jak pisał pisarz - trzeba znaleźć własną legendę.
Zachowałam się histerycznie.
Przepraszam
Biedny jesteś. Znikąd ratunku, nigdzie nie można się skryć:)
A tu przychodzi kto chce i wrzeszczy:)
Te wrzaski to ja
maria
Znikąd ratunku, znikąd pomocy. ;DD
Prześlij komentarz