Pani zauważyła, że robię jej zdjęcie z wolnej ręki z wnętrza samochodu i rzuciła się do mnie gdy z auta wysiadłem. Dość napastliwie. Do tego stopnia, że ja zwykle uprzejmy i miły i tłumaczący co i jak, potraktowałem ją odmownie, że miejsce jest publiczne i robię co chcę. Chciała, żebym jej pokazał. Ale ja już wyrosłem z pokazywania na każde żądanie i odmówiłem. I poszedłem sobie.
Wszedłem do knajpki obok, zamówiłem co chciałem i wróciłem do auta po okulary. Stała tam ale już bardziej ugodowa. Bez agresji i normalnie do mnie przemówiła. Nawet mówiła mi bez nalegania z mojej strony, że jestem przystojny i może sobie zdjęcie ze mną zrobić! No tak kłamać w żywe oczy to przesada. Aż się zdziwiłem bardziej niż wcześniejszym atakiem. No to jej ładnie wytłumaczyłem co i jak i nawet pokazałem, choć to miejsce publiczne i pewnie pokazywać nie wypada. No trudno.
Ja się dziwię, że niektóre kobiety tak rzadko pojmują, że z facetami na siłę się nie udaje a po dobroci to każdy facet pokaże na co go stać lub co ma w zanadrzu.
9 komentarzy:
Hmmm... kolejne oblicze Agregata.
Potrafisz być baaardzo dwuznaczny :)))
konfliktowa
Prawdziwy poganin - cztery twarze w cztery strony świata! ~(:-D
Kiedyś taka dyskusja mi się trafiła na blogu jednego z fotografików - i muszę przyznać że się nie zgadzam. Mój wizerunek jest moja własnością i jak nie chcę żeby ktoś mnie fotografował to nie chcę - i już. Ja z zasady ludziom rzadko zdjęcia robię - nie mówię tu o odległych planach, ale o portretopodobnych ujęciach - i zazwyczaj po zrobieniu zdjęcia pokazuje co zrobiłem i pytam o zgodę na publikację. To jest dość śliski teren pomiędzy fotografią reportażową a ochroną prywatnego wizerunku. Wolę motylki czy nawet gekony - bo te zazwyczaj nic na przeciwko nie mają ;)
Wyobraź sobie - plaża, słoneczko, a tu nagle facet obok zaczyna Ci robić zdjęcie za zdjęciem. Tobie, Twojej rodzinie - dzieciom, żonie. Ja sobie nie życzę być obfotografowywany w ten sposób i basta - i nie przemawia do mnie argument że jest to miejsce publiczne. Ja nie jestem miejscem publicznym...
Jak wyjątkowo - dzisiaj się nie zgadzam ;)
Pani jest tylko jednym punktem tego ujęcia. A raczej kontrapunktem. Nawet nie podniósłbym w górę aparatu, gdyby chodziło tylko o jej zdjęcie. Ale całość dla mnie gra. A moja reakcja była wywołana tylko jej nadmierną i niewspółmierną akcją. Też umiem być obcesowy i wtedy waga argumentów ma mniejsze znaczenie niż zachowanie i odmowa wyrażona wprost.
Na plaży pstrykać nie będę bo jaki kontekst może mieć prawie nagie obce ciało na pustyni z piasku?
Inne myśli, inne cele. Przykład nie pasuje do tego posta. Sorry Abnegat, też się tym razem nie zgodzę.
ok. Moze i przyklad chybiony. W dalszym ciagu twierdze ze moj wizerunek to moja wlasnosc i jezeli nie zycze sobie publikacji, moje zyczenie powinno byc uszanowane. Inaczej dosc niebezpiecznie zblizamy sie do papparazzich.
Ja bym jednak zapytała panią, czy chce być tym owym "kontrapunktem".
"Nawet nie podniósłbym w górę aparatu, gdyby chodziło tylko
o jej zdjęcie" - no mam nadzieję,
że jej tego nie powiedziałeś.
konfliktowa
To nie takie proste. Sfotografowałeś panią w miejscu pracy. Skąd ona ma wiedzieć czy to nie konkurencja, albo jaka kontrola. Stąd takie zachowanie.
Jestem tego samego zdania co Abi
Mój wizerunek należy do mnie.
Jeśli mówi nie, to znaczy nie.
To kwestia bardziej dobrego obyczaju niż nakazu
maria
Nie raz już pisałem. Jak ktoś nie chce, skasuję, zrobię inne, gdzie indziej, komu innemu.
Ale pani się tak agresywnie rzuciła, że zagrała u mnie asertywność. Asertywność na agresję, głośną "mowę", gwałtowne zachowania.
Na koniec się jej zdjęcie podobało i nie miała nic przeciwko temu, że go nie skasowałem. Jeszcze chciała robić sobie fotkę razem ze mną.
To o czym my tu wypyszczamy?
@Konfliktowa
no pewnie, że tego jej nie powiedziałem, ale óle mnie zrozumiałaś. Dla mnie w tym kadrze zagrało zestawienie napisu i twarzy w okienku no i ten napis...drewniane.
Gdybym miał portretować tą panią tylko dla niej, to nie chciałbym, nie była dla mnie interesująca jako twarz do portretu klasycznie pojętego. Nie było w niej historii.
Kolejne oblicze Agregata
Prześlij komentarz