czwartek, 25 grudnia 2008

Stary fotel babci Zosi

Stary fotel babci Zosi od kiedy pamiętam stał u niej w mieszkaniu. Niemiłosiernie doświadczony przez dzieciarnię, przetrwał aż do babci śmierci.
Wydawało się, że babcia poza sobą samą dla nas, ma tak niewiele. I okazało się jak wiele, poza sobą samą nam zostawiła.
Część starych mebli trafiła do mnie. To dobrze, ja lubię takie meble.
Mieszkanie po babci, wykupione przez moich rodziców jest teraz mieszkaniem mojego Maćka i Natalii.
Fotel trafił do kuzynki Ewy, mógł jej przypominać ukochaną babcię. Ale Ewa ma mało miejsca. Ostatnio wymieniła fotel na...córeczkę, której dała to piękne imię Zofia. Babcia Zosia pewnie się cieszy w zaświatach.
Dla fotela zabrakło miejsca. Chętnie go przygarnąłem.
Jeszcze chętniej powitały go moje koty. To one podjęły decyzję o wstrzymaniu się z renowacją. Nie mają szacunku dla tapicerki. Mnie się podoba taki jaki jest.
Nadaje się do wielu rzeczy: żeby odpocząć, poczytać, wypić kawę, posłuchać muzyki ...przypomnieć sobie o babci.
Koty siadają obok, ocierają się o twarz, zajmują kolana.
Białas siedząc na podłokietniku szepnął mi w wigilię, że nie złożyłem Wam życzeń od niego. Przecież się znacie, kilka razy tu już był.
Nadrabiam zaniedbanie.
Najserdeczniejsze życzenia od Białasa i Francesci!

14 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Agregat
Wszystkiego najlepszego.
O czym marzysz? Tak w głębi, najbardziej skrycie?
Niech Ci się ziści.
Z całego serca życzę.
maria

Anonimowy pisze...

Dziękuję wszystkim, za ciepłe słowa skierowane do mnie pod koniec listopada. Jeśli coś dla Was to znaczy, to lubię Was bardzo.
Niech Wam się Darzy, teraz i w przyszłości. Abyście byli spokojni, pewni swoich wyborów, zawsze witani z radością przez innych.
maria

Anonimowy pisze...

Jeśli zaś chodzi o Białasa, to właśnie niedawno o nim myślałam.
On to ma dobrze.
Nie myśli o domu, o tym żeby było ciepło i aby miał co jeść.
Zawsze wraca w jedno miejsce, jest ciepło, sucho, troskliwy Pan się nim zajmuje. Poda coś ulubionego do zjedzenia, pozwoli sobie wejść na głowę, nie będzie specjalnie protestował gdy trochę się narozrabia. Pogładzi sierść w zamian usłyszy mruczankę kołysankę.
Może to i życie godne zazdrości.
Ja umarłabym z nudów. Muszę mieć cel,wybierać, działać w określonym przez siebie kierunku. Choć się umęczę. Choć będę narzekać. Ale to mnie pobudza do życia. Chcę robić coś co jest dla mnie nowe. Prawdę mówiąc cieszę się, że nie jestem kotem.
Przedstawiłam Ci inne od Twojego podejście. Pozwoliłam sobie w Święta(jest nadzieja na szybkie zapomnienie). Całuski
maria

Anonimowy pisze...

Urocze to zdjęcie.
A tekst wzruszający.

konfliktowa

Anonimowy pisze...

Konfliktowa, jak zwykle, ma rację
maria

Zadora pisze...

Teraz Białas ma dobrze, ale nie zawsze tak było. Ten kot swoje w życiu przeszedł.
Przyszedł do nas lata temu. W środku zimy, w mrozie i śniegu na parapecie okna zjawił się jak duch. Wychudzony, zdziczały, z zaropiałymi oczami, pazurami szarpał futrynę, żeby dostać się do środka i ogrzać. Trochę nas przestraszył. Nie chciałem go wpuszczać. W domu był pies i kot a pod oknem kolejne dwa koty dokarmiane, żyjące w styropianowej budce. Białas też dostał budkę pod oknem, od razu w niej zamieszkał. Odkarmiony, w ciepłej budce szybko odzyskiwał formę. Dzikość minęła. Myślę, że to był strach, bo Białas był kilkuletnim kotem domowym ( jest przecież przez kogoś wykastrowany)a śnieg i mróz przyszły nagle. Może ktoś go wyrzucił albo może ktoś starszy u kogo był zmarł, dość że zimą wylądował na dworze, bez umiejętności zdobywania pokarmu. Małe miał szanse. W budce ze styropianu doczekał wczesnej wiosny, odkarmił się, wyzdrowiał, tylko zęby zostały sypnięte, oswoił się z naszym owczarkiem, i na wiosnę, kiedy okno coraz częściej było otwarte, stopniowo się wprowadził. Sam wybrał. Został. Ani ja nie żałuję ani chyba on. Owczarek już nie żyje, Rudzik przepadł gdzieś na jednej z licznych wypraw na które chadzał i teraz Białas jest seniorem zwierzakiem w domu z młodszą sporo od niego Francescą, która jest u nas od kocięcia.

Zadora pisze...

A jeśli chodzi o bycie kotem Mario to chyba źle zrozumiałaś mój stary post. Bo o ten stary post z września Ci chodzi jeśli dobrze rozumiem? Chyba "Kim jestem?". Nie chodzi o to że chciałbym Białasa naśladować w "bezmyślnym i bezczynnym" życiu. Chodziło mi o sposób postrzegania rzeczywistości i podejście do życia. Bez narzekania, malkontenctwa, małostkowości, zazdrości, w rozpamiętywaniu wydumanych win wszystkich wokoło - życie płynie naprzód.
Powtórzę tak jak wtedy napisałem, jutro to dziś tyle, że jutro i w tamtą stronę patrzę razem z Białasem.

Anonimowy pisze...

Mario, mam nadzieję, że nie kpisz sobie ze mnie :)

Agregat, piszesz genialnie!
Twoje przemyślenia są imponujące.

konfliktowa

eee-live pisze...

AZ jak czytałam historię Białasa to przypomina mi się historia mojego kota :) którego to mój rodziciel przyniósł parę dni przed świętami 11 lat temu :) Był mały ze śladami pobicia, głodny i zmarznięty i siedział na drzewie. I tak Kita trafiła do nas i chyba jej dobrze :)

A i podziękuj Białasowi i Frencesce w moim imieniu za życzenia :) a nawet podrap za uszkiem :)

carolinna pisze...

Dziekuję Białasowi i Francesce ;)

Zadora pisze...

Zapomniałem jeszcze coś dodać. Białas nie żyje z takim egoistycznym zadęciem hedonizmu jak tu sugerowano. Kocha bezinteresownie i wiernie gotów okazać to w każdej chwili! Czy to mało?

Anonimowy pisze...

To prawda, źle Cię zrozumiałam.
Do tego jak zwykle musiałam się wymądrzyć.
Jeśli zaś chodzi o kpiny lub ich brak, to wśród wielu moich wad nie dostrzegam złośliwości, chęci zrobienia komukolwiek przykrości. Jest to raczej bezmyślność i wybitna umiejętność mówienia szybciej, niż załapię jakie mogą być tej gadki konsekwencje ( baardzo trudno jest mi tę wadę wyeliminować).
Po Twoim komentarzu, Konfliktowa, zorientowałam się, że gadam nie na temat. Ty ujęłaś to trafnie- stąd taka opinia.
Tyle w kwestii wyjaśnień.
maria

Zadora pisze...

Mario :)))

Wojciech Roszkowski pisze...

Świetnie jest ten artykuł. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.

Blog Widget by LinkWithin