sobota, 27 grudnia 2008

Victory

Zwycięstwo, przeżyliśmy święta i wracamy do normalności.
Nie żebym świąt nie lubił. Bardzo lubię święta gdy są świąteczne. Ale nie w tym jest dla mnie sens świąt, żeby latać kilka tygodni z amokiem w oczach i mętlikiem w głowie, obżerać się do upadłego potrawami, za którymi w większości nie przepadam, wpasować się w nutę powszechnego narzekactwa i pretensji, że ktoś, coś, inaczej, nie tak, że majonezu za dużo albo śledzia w śledziu za mało! Choinka była za gęsta a zupa za słona!
Jadłem to co chciałem, a to czego nie chciałem tym razem mnie nie skusiło. Spędziłem święta z tymi z którymi chciałem i tak długo jak mi pasowało, składałem życzenia szczerze i tym którym chciałem. Nie kupiłem ani jednego prezentu, poza czekoladkami dla mamy. A co najważniejsze w tym roku wybroniłem się przez hipokryzją składania życzeń tym, którym wcale życzeń nie chciałem składać. Nie żebym im źle życzył. Ale nie muszę ich składać z uśmiechem na ustach i iskrą w oku, kiedy w duszy jestem na nich wkurwiony lub mam w dupie.
Co do potraw to pamiętam, że obiecywałem Wam pokazać moje sushi wigilijne śledz-pure-cebulka-sosik śmietanowy. Ale nic z tego, bo go nie zrobiłem. Za dużo tego śledzia w czasie tych świąt. Zrobię jak za śledziem zatęsknię.
Za to zrobiłem tartę łososiowo-warzywną na francuskim cieście. Jadłem piernik mojej mamy Eli.
I także dla mamy specjalnie zrobiłem krewetki w pierwszy dzień świąt. 2 kg na 5 osób! Nie bardzo mi wyszły. A moja mama jest cool. Pokażcie mi babkę 70-letnią, która Ci powie, że nigdy krewetek nie jadła i chętnie by spróbowała! Taka jest, nie pęka. Nadal ma ciekawość życia.
Jak kilka lat temu nazbierałem z moim Maćkiem ślimaków i zrobiłem i przy jakiejś okazji rodzinnej spytałem kto chce spróbować, moja mama pierwsza była chętna. I jej smakowało.
Zawsze mi mówiła, że jestem do taty podobny ale tak naprawdę ja wiem, że do niej jestem podobny bardziej. Psychicznie. Ostatnio jej to dobitnie wyłożyłem i przyznała mi rację. Dużo dobrego od niej wziąłem. Dziękuję mamo!

5 komentarzy:

eee-live pisze...

AZ zgadzam się z Tobą :) JA też jadłam co chciałam, życzenia składałam komu chciałam Jak kogoś mam w d... to nie składam mu życzeń, bo mam zasadę albo szczerze albo wcale :)
A co do części wpisu o mamie to szczerze się wzruszyłam, napisałeś to z taką miłością i szacunkiem. To się czuje :)

carolinna pisze...

Dziekujemy mamie, ze takiego fajnego Agregata nam wychowała:)))))

Zadora pisze...

;))))))))))))))))))))

Anonimowy pisze...

Generalnie to uwielbiam łamać konwenanse.
Ale aż na tyle odwagi przy świątecznym stole to mnie jeszcze nie stać.
Pamietając o zwierzętach, przemawiam wówczas wyjątkowo ludzkim głosem;)

Już to kiedyś pisałam, ale powtórzę: podoba mi się Twój stosunek do rodziców.

konfliktowa

Zadora pisze...

Cha, czyli wszystcy składając życzenia zapomnieliśmy złożyć sobie samym i wzajemnie życzenia odwagi w łamaniu konwenansów i schematów. Twórcze podejście do życia nawet w takich drobiazgach się kryje. Szybciutko, szybciutko, może jeszcze się załapię, życzę Wam i sobie tego właśnie.

Blog Widget by LinkWithin