schematyzmu myślowego. W zasadzie właściwsze byłoby pytanie, co powoduje i jak to się dzieje, że zostaje się "moherem" w sensie ciasnoty umysłowej.
Truizmem jest stwierdzenie, że mózg nie jest w stanie dogłębnie analizować wszystkiego i że nie każda decyzja musi być podejmowana racjonalnie w oparciu o wnioski płynące z głębokiej analizy. Gdyby tak się działo zastygli byśmy w stuporze nieprzerwanej analizy wszystkich docierających do nas bodźców i informacji przekazywanych przez zmysły. Dobrze, że tych zmysłów mamy mniej lub słabsze niż niektóre zwierzęta.
Mózg upraszcza sobie robotę jak może, syntetyzuje, tworzy wzory, schematy zachowań i ocen w standardowych sytuacjach. I to pozwala nam radzić sobie w wielu sytuacjach.
Ale gdy pojawia się sytuacja nie standardowa, ten mechanizm przynosi nam porażkę.
W odniesieniu do postaw i ocen moralnych to było dobre, gdy żyło się w zamkniętym kręgu kulturowym, grupie środowiskowej gdzie systemy wartości i wzorce zachowań, ba nawet wyglądu były ściśle zdefiniowane. I gdy odrębne światy się nie przenikały.
A globalizacja płata nam figle. Indywidualizacja postaw, poglądów, zachowań, ubiorów powoduje, że nie poruszamy się w ciasnej grupie wypracowanych schematów. Nie nadążamy z wyrabianiem sobie schematów do każdego zjawiska i sytuacji, z którymi mamy do czynienia.
Mądrym podejściem w takiej sytuacji jest wyrobienie sobie wzorca postępowania nie schematycznie w sytuacjach dla nas nowych, zaskakujących lub "rozwojowych". I to częściej sprawdza się w stosunku do ludzi i ich poglądów niż do "materii nieożywionej". Materia tak bardzo nas na codzień nie zaskoczy jak potrafi to zrobić wiele osób, nawet takich, które znamy i może udało się je dopasować już pod któryś z "naszych schematów". Empatia też bardzo pomaga.
A ludzie na szczęście się zmieniają, rozwijają, próbują nowych postaw pod wpływem nowych informacji, które do nich docierają. Takiego zalewu informacji a co za tym idzie takiej możliwości nauki i zmian pod ich wpływem, jak w obecnych czasach jeszcze nie mieliśmy.
Wydaje się, że można by tu spróbować zastosować zasadę Pareto i przyjąć, że te 20% ludzi jest zdolne do zmian myślenia, postaw i akceptacji odmienności. Odmienny świat nie jest przez nich postrzegany, jako zagrożenie a raczej, jako możliwość poznania, rozwoju, wartościowania. Są w stanie zaakceptować, że czegoś nie rozumieją, że nie potrafią się czegoś nauczyć. Akceptują innych ludzi takimi, jakimi oni są. I zachowują przy tym własne poczucie wartości.
Gdyby iść dalej tym tropem to 80% raczej za tym nie nadąży. I tego nie zrozumie. Odmienności postaw i systemów wartości nie zaakceptuje. Na siłę szeroki i bogaty świat, będzie próbowało zmieścić w skończonym zbiorze ugruntowanych schematów. Inaczej świat stanowiłby dla nich i dla ich poczucia własnej wartości i tożsamości zagrożenie. Łatwiej coś zanegować, odrzucić i zwalczać.
A że z wiekiem mózg zwalnia, trudniej mu analizować otoczenie i środowisko a co za tym idzie częściej odwołuje się do wypracowanych schematów to naturalna kolej rzeczy. Do tego z wiekiem nasilający się radykalizm postaw i poglądów wprost wypływa z tych samych powodów. Stąd radykalne postawy częściej wydaje się, że można obserwować u starszych ludzi.
Czy trudno się wobec tego dziwić, że tak wielu mamy naprawiaczy świata, ludzi za wszelką cenę dążących i głoszących poprawność polityczną, wyznawców jedynie słusznej wiary lub idei? I to w każdej niemal płaszczyźnie.
I nie tylko o mohery tutaj chodzi.
Ostatnio np. słuchałem wywiadu ze znaną panią psycholog zajmującą się terapią rodzin, która przez całą rozmowę, odruchowo kontekst "ofiara" wiązała z pierwiastkiem żeńskim a kontekst "oprawca" z męskim. Reporter, także kobieta zwracała jej kilkakrotnie uwagę, że jest to nadużycie. Pani psycholog przepraszała, przyznawała rację, przez chwilę była OK, ale po pewnym czasie schematyzm wracał. Jaką w takim razie terapię rodzinną ta pani uprawia?
A czymże są nasze poglądy na temat kobiet lub mężczyzn? Bo zupa była za słona! I wiele innych w obie strony.
Mój brat lata temu jeszcze w RFN miał wypadek na rowerze. Leżał połamany a tzw. dobrzy obywatele omijali go i szli dalej. Od nich spodziewał się pomocy. Kto mu pomógł? Punk z ogromnym irokezem na głowie. Od niego spodziewał się wszystkiego tylko nie pomocy. A tenże punk niepytany, nieproszony zajął się nim od ręki. Czy to nie daje do myślenia?
Istotne pytanie na koniec to o pierwiastki pre-moheryzmu we mnie samym. Czy mam (pewnie tak i to nie mało)? Czy je zauważę? Czy uda mi się wznieść ponad ograniczenia własnej ciasnoty umysłowej? Czy to będzie bolało?
Czerwone wrota piekieł tylko czekają, żeby się uchylić i mnie wpuścić. Tam pewnie poczułbym się jak w domu, tak wielu już tam jest. Całe to przysłowiowe "polskie piekło"!
Truizmem jest stwierdzenie, że mózg nie jest w stanie dogłębnie analizować wszystkiego i że nie każda decyzja musi być podejmowana racjonalnie w oparciu o wnioski płynące z głębokiej analizy. Gdyby tak się działo zastygli byśmy w stuporze nieprzerwanej analizy wszystkich docierających do nas bodźców i informacji przekazywanych przez zmysły. Dobrze, że tych zmysłów mamy mniej lub słabsze niż niektóre zwierzęta.
Mózg upraszcza sobie robotę jak może, syntetyzuje, tworzy wzory, schematy zachowań i ocen w standardowych sytuacjach. I to pozwala nam radzić sobie w wielu sytuacjach.
Ale gdy pojawia się sytuacja nie standardowa, ten mechanizm przynosi nam porażkę.
W odniesieniu do postaw i ocen moralnych to było dobre, gdy żyło się w zamkniętym kręgu kulturowym, grupie środowiskowej gdzie systemy wartości i wzorce zachowań, ba nawet wyglądu były ściśle zdefiniowane. I gdy odrębne światy się nie przenikały.
A globalizacja płata nam figle. Indywidualizacja postaw, poglądów, zachowań, ubiorów powoduje, że nie poruszamy się w ciasnej grupie wypracowanych schematów. Nie nadążamy z wyrabianiem sobie schematów do każdego zjawiska i sytuacji, z którymi mamy do czynienia.
Mądrym podejściem w takiej sytuacji jest wyrobienie sobie wzorca postępowania nie schematycznie w sytuacjach dla nas nowych, zaskakujących lub "rozwojowych". I to częściej sprawdza się w stosunku do ludzi i ich poglądów niż do "materii nieożywionej". Materia tak bardzo nas na codzień nie zaskoczy jak potrafi to zrobić wiele osób, nawet takich, które znamy i może udało się je dopasować już pod któryś z "naszych schematów". Empatia też bardzo pomaga.
A ludzie na szczęście się zmieniają, rozwijają, próbują nowych postaw pod wpływem nowych informacji, które do nich docierają. Takiego zalewu informacji a co za tym idzie takiej możliwości nauki i zmian pod ich wpływem, jak w obecnych czasach jeszcze nie mieliśmy.
Wydaje się, że można by tu spróbować zastosować zasadę Pareto i przyjąć, że te 20% ludzi jest zdolne do zmian myślenia, postaw i akceptacji odmienności. Odmienny świat nie jest przez nich postrzegany, jako zagrożenie a raczej, jako możliwość poznania, rozwoju, wartościowania. Są w stanie zaakceptować, że czegoś nie rozumieją, że nie potrafią się czegoś nauczyć. Akceptują innych ludzi takimi, jakimi oni są. I zachowują przy tym własne poczucie wartości.
Gdyby iść dalej tym tropem to 80% raczej za tym nie nadąży. I tego nie zrozumie. Odmienności postaw i systemów wartości nie zaakceptuje. Na siłę szeroki i bogaty świat, będzie próbowało zmieścić w skończonym zbiorze ugruntowanych schematów. Inaczej świat stanowiłby dla nich i dla ich poczucia własnej wartości i tożsamości zagrożenie. Łatwiej coś zanegować, odrzucić i zwalczać.
A że z wiekiem mózg zwalnia, trudniej mu analizować otoczenie i środowisko a co za tym idzie częściej odwołuje się do wypracowanych schematów to naturalna kolej rzeczy. Do tego z wiekiem nasilający się radykalizm postaw i poglądów wprost wypływa z tych samych powodów. Stąd radykalne postawy częściej wydaje się, że można obserwować u starszych ludzi.
Czy trudno się wobec tego dziwić, że tak wielu mamy naprawiaczy świata, ludzi za wszelką cenę dążących i głoszących poprawność polityczną, wyznawców jedynie słusznej wiary lub idei? I to w każdej niemal płaszczyźnie.
I nie tylko o mohery tutaj chodzi.
Ostatnio np. słuchałem wywiadu ze znaną panią psycholog zajmującą się terapią rodzin, która przez całą rozmowę, odruchowo kontekst "ofiara" wiązała z pierwiastkiem żeńskim a kontekst "oprawca" z męskim. Reporter, także kobieta zwracała jej kilkakrotnie uwagę, że jest to nadużycie. Pani psycholog przepraszała, przyznawała rację, przez chwilę była OK, ale po pewnym czasie schematyzm wracał. Jaką w takim razie terapię rodzinną ta pani uprawia?
A czymże są nasze poglądy na temat kobiet lub mężczyzn? Bo zupa była za słona! I wiele innych w obie strony.
Mój brat lata temu jeszcze w RFN miał wypadek na rowerze. Leżał połamany a tzw. dobrzy obywatele omijali go i szli dalej. Od nich spodziewał się pomocy. Kto mu pomógł? Punk z ogromnym irokezem na głowie. Od niego spodziewał się wszystkiego tylko nie pomocy. A tenże punk niepytany, nieproszony zajął się nim od ręki. Czy to nie daje do myślenia?
Istotne pytanie na koniec to o pierwiastki pre-moheryzmu we mnie samym. Czy mam (pewnie tak i to nie mało)? Czy je zauważę? Czy uda mi się wznieść ponad ograniczenia własnej ciasnoty umysłowej? Czy to będzie bolało?
Czerwone wrota piekieł tylko czekają, żeby się uchylić i mnie wpuścić. Tam pewnie poczułbym się jak w domu, tak wielu już tam jest. Całe to przysłowiowe "polskie piekło"!
14 komentarzy:
Czasem twoje przemyślenia mnie niemal onieśmielają.
Wygląda na to, że z jednej strony warto wypracować własne zasady, z drugiej stają się one naszymi ograniczeniami. Nie może być zupełnego obiektywizmu, ani całkowitej tolerancji. Gdyby tak chociaż (przynajmniej na wstępie) potrafić podejść do innego człowieka z takim samym szacunkiem jakiego oczekiwalibyśmy wobec siebie.
Schematy u pani psycholog mogły wynikać z doświadczeń zawodowych i pomimo, że zdawała sobie ona sprawę z ich istnienia, nie mogła ich tak do końca odsunąć. Pewnie nie było w tym złej woli. Między fanatyzmem, a "zwykłym" posługiwaniem się schematami jest różnica zarówno w skali jak i świadomości osoby stosującej uproszczenie (niekiedy rażące).
Wyprodukowałam coś i zamierzam tego użyć (mimo, że może wydawać się nieco niezrozumiałe, tj. zagmatwane przez autorke).
mój sobie nie upraszcza. mózg, znaczy.
annablack
Na ale ty o tym wiesz AB, a to już jest sporo.
A mnie się wydaje że warto mieć swoje schematy tylko nie zawsze należy im bezgranicznie ufać.
A z resztą chyba coś jest w stwierdzeniu że "punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia".
Twierzdzenie, że mój mózg sobie nie upraszcza też jest uproszczeniem.:)) Wszyscy upraszczamy. 99% naszych decyzji od najdrobniejszych po najpoważniejsze podejmujemy wg. wypracowanych własnych schamatów. Nazwijcie to jak chcecie, emocjami, intuicją, wyczuciem itd. To nadal ten sam mechanizm. Ale za nic nie chciałbym dobić do 100%. ten 1% powiniem mi wystarczyć na to, żeby akceptować ludzi jakimi są. Nie koniecznie pochwalać ale akceptować i rozumieć. Ich siłę i ich słabości. I własne też.
AZ pewnie że wszyscy upraszczamy :) Ale ten 1% jest ważny żeby móc postrzegać na swój sposób. Bez niego byłoby nudno i wszyscy mielibyśmy takie same poglądy.
dotty
"mam smoka i nie zawacham sią go użyć?"
Kiedy poznamy Twoją produkcję?
Nie w złej woli tkwi puenta. Złej woli nie ma wcale w myśleniu schamatycznym. I to chyba jeszcze gorzej.
Ales zadal...
Powiedzialbym tak - weszlismy w ere swiatowej wioski. O tyle o ile.
Takie pojecie jak patriotyzm powinno odejsc do lamusa - bo w zasadzie nie znaczy nic wiecej niz nacjonalizm.
Zdolnosc do zaakceptowania innych jest cecha rzadka - szczegolnie gdy ci inni nie akceptuja nas.
Calkiem odrebnym pytaniem jest czy w takim przypadku jestesmy im to winni.
Odpowiadajac na Twoje pytania - a w zasadzie najwazniejsze z nich: niestety, nie zauwazymy ciasnoty wlasnych osadow, bo z definicji siegamy jedynie do granicy poznanego. Dopiero wyjscie poza ta granice pozwoli dostrzec inne punkty widzenia - ale to z kolei wyklucza ciasnote umyslowa. Zaklety krag.
A starosc jest mila. Jezeli sie pamieta droge do toalety...
A odnosnie 20% to sam nie wiem czy to pesymizm czy wrecz przeciwnie - hurra optymizm.
Abnegat
20% raczej optymizm
Co do starości. Przypomniałeś mi dowcip rysunkowy. Dom starców i trzech staruszków na wózkach. Pierwszy mówi: co ja bym nie oddał, żeby móc się swobodnie wysikać! Drugi: a ja oddałbym wszystko, żeby móc się normalnie wypróżnić. Trzeci na to: ale cieniasy! U mnie jak w rozkładzie jazdy, 7.30 przyjemne siusiu, 8.00 w pełni satysfakcjonujące wypróżnienie. Ale wszystkie skarby świata dam za to, żeby wstać z łóżka przed 9.00. :))
Dobre, dobre. Naprawdę zdarzyło mi się spotykać mądrych starszych ludzi, wiec nie wszystko jeszcze stracone (nie wszyscy zgłupiejemy do szczetu ;P).
Smoka w zanadrzu nie mam. Dopisek odnosił sie do tego co powyżej (ale będę też produkować na bieżąco - obiecuję).
Umysł autorefleksją nieskażony jest również czymś niezwykle rzadkim. Stąd tez należy tylko znaleźć odpowiedni moment i z każdym można pogadać (prawie?).
Zwiodłeś mnie, Agregat, tym tytułem :)))
Aż mi ciśnienie podskoczyło ;)
konfliktowa
tytułem? zdjęciem nie? a co Ci tytuł nasunął, jakie skojarzenie? Jak z duchami chce się porozmawiać to w zaświaty trzeba się udać! :DDD
Przeczytałam tytuł i natychmiast miałam "kosmate" myśli.
To dlatego, że kojarzy mi się z nazwą pewnego nocnego klubu :)))
konfliktowa
Prześlij komentarz