Wczoraj centrum Gdańska zostało zablokowane przy okazji transportu kibiców na mecz. Dosłownie całe centrum stanęło na kilka godzin z kompletną blokadą przejazdu na godzinę i masakrycznymi korkami na kolejne dwie.
Słyszałem rozmowę w radio z rzecznikiem policji. Apelował do mieszkańców miasta o zrozumienie.
Co za bzdety. Mieszkańcy, jak wskazuje nazwa tu mieszkają i chcą funkcjomnować w miarę normalnie. To może kibice i ochraniająca ich policja powinni zrozumieć, że debilne zachowania wokołopiłkarskie nie powinny wpływac znacząco negatywnie na życie mieszkańców. Jak można pozwolić, żeby tysęczna grupa świętych krów rozwalała na kilka godzin funkcjonowanie miasta? Nie rozumiem tego piłkarsko-kibolskiego pryzmatu patrzenia na życie. Że co, że prewencja? Jaka prewencja? Albo potrafisz bez tłuczenia się po ryjach, bez chlania, bez zaczepiania ludzi i rozwalania wszystkiego wokoło dotrzeć na stadion albo zasługujesz tylko na kratki. Do suki, za kratki i kara jak dla każdego innego, kto bez meczu zachowałby się tak samo. Jest równość wobec prawa czy nie? Kto powiedział, że chlanie na ulicach, gdy liczba chlejących przekroczy trudną do określenia liczbę krytyczną jest dozwolone?