niedziela, 5 września 2010

Ostatni dzień lata


To lato pod wieloma względami było przełomowe. Plażowo też   :-) Po-nie-wiem-ilu-latach dałem się namówić na plażę. Nawet 2 razy! Wystawiłem swoje ciało młynarza na słońce. I nawet trochę złapałem koloru (nie tylko na łysinie ale na innych krągłościach też). Wlazłem wreszcie po wielu latach niechęci do chłodu, do wody i popływałem sobie. Kilka razy. Przypomniałem sobie ile radości mi to kiedyś sprawiało. Kiedyś siłą mnie trzeba było z wody wyciągać. Zatoki załatwiłem sobie w wieku młodzieńczym wczesnym, pływając po kilka godzin dziennie przez 2 tygodnie w Zatoce Puckiej w wodzie o temperaturze przyjemnego drinka z palemką. Ostatnimi laty za to do wody nawet wołami nie można było mne zaciągnąć. No a w tym roku wlazłem sam! To nie jest rok wyłącznie anomalii pogodowych.
Z perspektywy czasu wiem, że ten na zdjęciu to był ostatni upalny dzień tego lata. Pod wieczór przyszła burza z ochłodzeniem i tak już zostało. Szkoda, że nie zostaliśmy na plaży w czasie burzy. Burze są wspaniałe. I nie ma to jak tak dobrze pierdyknie i błyśnie. Jak w życiu :-) człowiek od razu ma inne nastawienie...do przyrody;-)
PS. w temacie zdjęcia, proszę mnie uświadomić, czy jest to prawda, że stonkę na plażę wypłukują fale? Te stonki ze zdjęcia były nieszkodliwe i na szczęście od reszty staraliśmy trzymać się z daleka. Stonki mają okropne obyczaje i zachowania stadne. Stanie sobie taka jedna z drugą brzuchata na linii styku wody z piaskiem, szypuły oprze na odwłoku, wypnie brzuszysko w stronę morza i trzeba w głębokim piachu brnąć albo w wodę włazić, żeby takie coś obleźć wokoło. Jak ją spłucze do wody na chwilę to forsuje aparat gębowy fonicznie wodę bełtając w ruchu bezwładnym. Na piachu jak zlegnie to tylko szczękoczólki w ruch puszcza zalegając po foczemu, tłuszczem spływając i brudząc. W porach wypasu ściąga stadnie w stronę pobliskich gniazd, żeby znowu wylec na piach w celu trawienia i przeżuwania, proces intensywnym nagrzewaniem przyspieszając. Zmiennocieplne toto jest czy co?  Kosmici lądując na plaży w porze letniej nie stwierdzą żadnego inteligentnego życia na tej planecie. Skolonizują bez ociągania a stonkę potraktują jak my krowy, w sensie kulinarnym wyłącznie. I będą pisać wiersze o smutnych i głębokich oczach swoich żywicieli, tak jak my postrzegamy oczy krów w nas wpatrzone w niemym pytaniu "Wydoi tylko, czy już zarżnie?".

4 komentarze:

Carolinna40i pisze...

Czarne chmury nad stonką zawisły, Gdańszczaki na plaży się panoszyły.

thalie pisze...

dementuję. podwójnie. mnie nic na plażę nie wypłukało. drogą lądową przybyłam. i żadnego stania na linii woda-piasek nie uprawiałam. w wodzie brodziłam sobie z dzikim upodobaniem skutkiem czego wszystkie rzeczy przesolone do domu przywiozłam. nie każda stonka ma takie paskudne obyczaje, o!

a tak poważnie: rzecz, która najbardziej mnie wkurzyła u plażowiczów to psy, którym właściciele pozwalają się załatwiać na piaseczku i potem tego nie sprzątają. jedną z drugą pańcię bym umalowała tą kupką, w którą wdepnąć można. tak w ramach bronzera. mogłyby zleźć z piasku i słonka, bo nie byłyby im już potrzebne.

ub.g pisze...

Czytam kolejny raz i tak sE myślę: albo zjadłeś za dużo, albo wypiłeś za mało. No, albo lewą nogą wstałeś.

Zadora pisze...

a może to z przymróżeniem oka? ;-)

Blog Widget by LinkWithin