
poniedziałek, 31 sierpnia 2009
niedziela, 30 sierpnia 2009
piątek, 28 sierpnia 2009
czwartek, 27 sierpnia 2009
wtorek, 25 sierpnia 2009
Maratończyk 3

Zrobiłem fotografie kilku biegaczy z końca stawki. To był dopiero 15 km (z 42,195 km całości), punkt medyczny i odżywczy przy hali Oliwia. Podczas gdy ja fotografowałem końcówkę stawki, gdy ostatni zawodnik mijał punkt przy hali Oliwii na 15 kilometrze o godz. 11.56, finisz czołówki spodziewany był zaledwie 15 - 20 minut później na Długim Targu. Ogromna różnica!
Co więcej start w Gdyni odbył się o godz. 10.00, więc przebiegnięcie 15 km zajęło ostatnim zawodnikom praktycznie 2 godziny. Nie wiem jak długo do mety biegli najwytrwalsi z nich. Gdyby utrzymali dotychczasowe tempo to i tak czekały ich min. 4 godz. biegu. WOW!
Odwaga, wytrwałość, siła woli i zdrowie mimo podeszłego wieku wielu z nich. Iron ludzie.
sobota, 22 sierpnia 2009
piątek, 21 sierpnia 2009
wtorek, 18 sierpnia 2009
sobota, 15 sierpnia 2009
śliweczki vs. silna wola

Bardzo dziękuję, są rewelacyjne!
Przy okazji naszła mnie refleksja związana z silną wolą, którą np. Abnegat prezentuje w kwesti dżimowej i jogingowej. Efekty widać na jego ostatnich zdjęciach z Amsterdamu. Jest środek lata a ten misiek wygląda jak po wyjątkowo długim śnie zimowym bez dostępu do spiżarni. Agent Spec. Ptyś musi przy nim się przyzwyczaić teraz do nowego dzwięku - świstu powietrza rozcinanego przez smukłą fugurę jaką teraz ma Agent Ltd. Abnegat.
Moja silna wola za to, objawia się z pełną konsekwencją w wyjątkowej niechęci nawet do myśli dżimowych czy pływalnianych. Rower konsekwentnie wisi na haku a rolki kurzą się w szafie. Nie ma kwestii iść czy nie. Nawet nie ma myśli o tym! ;)
Za to w konfrontacji ze śliweczkami od Emilii moja silna wola w zatwardziały wręcz sposób milczy. Ubywa w związku z tym śliweczek, bardzo szybko ubywa. A że śliweczki są prima i równowaga między czekoladą a śliwkową zawartością zbalansowana jest prawidłowo, nie mam co liczyć na zwykły odchudzający efekt po ich spożyciu w nadmiarze.
piątek, 14 sierpnia 2009
czwartek, 13 sierpnia 2009
środa, 12 sierpnia 2009
wtorek, 11 sierpnia 2009
poniedziałek, 10 sierpnia 2009
Reje





Siedow to do niedawna największy na świecie żaglowiec. Najwyższe reje świata. Zawinął w tym roku do Gdyni w ramach zlotu żaglowców. Dostał miejsce na samym końcu kei, bo chyba tylko tam się mieścił.
Trzeba chwilę się zastanowić, żeby zdać sobie sprawę jak wysokie są naprawdę jego maszty. Najwyższy ma 58 metrów. Przełóżmy to na skalę odniesienia jaką znamy. Kto z Was chciałby wspinać się po wantach, wiązanych z lin w drabinki, szarpanych przez wiart, na chwiejący się gwałtownie na wszystkie strony... 10-cio piętrowy wieżowiec?! Tak, tak, to jest tak wysoko. A na górze trzeba wleźć na reję, stąpając po pręcie zawieszonym pod nią, trzymając się czego się da, będąc jednocześnie jak drobina na wielkim wahadle zataczających gwałtowne łuki masztów i jadących poziomo rej w miarę ich brasowania. A teraz proszę puście się tego czego się trzymacie, bo przecież ręce są Wam potrzebne do pracy przy żaglach! Jazda bez trzymanki!
Na pierwszym ujęciu, Siedow stoi na samym końcu, za naszym żaglowcem Fryderykiem Chopinem. Też nie mały, pod rufą Siedowa wygląda jak żaglóweczka. Taka nieduża - tylko 6 rej na maszcie głównym. U Siedowa pewnie też tych rej nie ma więcej na pojedynczym maszcie ale za to jakie płachty żagli na nich wiszą, jakie odległości między rejami muszą wypełnić.
Pal licho, że Siedow to ruski żaglowiec (buchnięty Niemcom po wojnie), ale to kawał krypy pod żaglami jest i dobrze, że możemy coś takiego oglądać na falach.
niedziela, 9 sierpnia 2009
Nawigacyjna


sobota, 8 sierpnia 2009
piątek, 7 sierpnia 2009
zaskoczenie

Błysk w oku, chrapy rozwarte, tętno przyspieszone.
A to tylko dojrzała bazylia była.
Dobrze, że nie kocimiętka.
Z bazylią w jednej rodzinie jasnotowatych są.
Mam jasność teraz.
I choć lubię też pikantne dania, ekstrawagancko serwowane, mięta jakość szczególnie mi pasuje i to nie tylko w herbacie.
No i po herbacie.
czwartek, 6 sierpnia 2009
środa, 5 sierpnia 2009
wtorek, 4 sierpnia 2009
Grossherzogin E.

Rozumiem samo imię, piękne choćby przez fakt, że tak na imię ma moja mama. Ile Elżbiet mogło by się z takim żaglowcem utożsamiać, dzielnie brnąc przez sztormy życiowe do bezpiecznego portu.
Ale tytuł przed imieniem? I do tego tak brzmiący w oryginalnej pisowni?!
Nic dziwnego, że o takim żaglowcu jest cicho. No który dziennikarz, a już na pewno sportowy, jest w stanie sprostać choćby krótkiej notce sprawozdawczej z podróży takiego żaglowca?
Dobrze, że to nasza Pogoria straciła przy Szwecji w sztormie wszystkie maszty. Można było normalnie o tym napisać.
A gdyby to spotkało Grossherzogin E.?
"W pułapce niegościnnych szwedzkich szkierów, powalona i przygnieciona brutalnym sztormem, piękna Grossherzogin E. uległa nawałnicy, zerwała oplatające ją więzy olinowania i straciła wszystkie maszty. Biel jej opadłych na wzburzone fale żagli została skalana solą morskiej piany"
No kto puści coś takiego do publikacji? Co z powagą majestatu?
To jak cytat z humoru zeszytów w stylu starego Przekroju: "Kończ Waść wstydu oszczędz...powiedziała Oleńka bo była panną cnotliwą a nie użytą".
poniedziałek, 3 sierpnia 2009
niedziela, 2 sierpnia 2009
sobota, 1 sierpnia 2009
Subskrybuj:
Posty (Atom)