piątek, 7 sierpnia 2009

zaskoczenie

Wydawało mi się, że poczułem miętę.
Błysk w oku, chrapy rozwarte, tętno przyspieszone.
A to tylko dojrzała bazylia była.
Dobrze, że nie kocimiętka.
Z bazylią w jednej rodzinie jasnotowatych są.
Mam jasność teraz.
I choć lubię też pikantne dania, ekstrawagancko serwowane, mięta jakość szczególnie mi pasuje i to nie tylko w herbacie.
No i po herbacie.

6 komentarzy:

carolinna pisze...

i jeszcze mięta z czekoladą ;)

Zadora pisze...

czy czekoladka z miętą?
To zasadnicza różnica! ;P

Anonimowy pisze...

sztandarowa niecnota-> lody miętowe z czekoladą.

:)

ps. Fajna etykieta :)

Pozdrawiam - e.

carolinna pisze...

Tak, czekoladka z miętą i "mięta" ;) do czekolady.

ju-sty-na pisze...

I jeszcze super-letni napój:
- kilka gałązek świeżej mięty,
- plastry cytryny,
- kostki lodu,
- niegazowana woda mineralna.
To wszystko w szklanym dzbanie.
Rozkosz na upał. :-)

Zadora pisze...

no takich miętowych hiciorów więcej jest.
Ja lubię dodawać do potraw lub sosów odrobinę sosu miętowego z ukeja (abi ma pod ręką w każdym sklepie a ja 2 słoiczki sprowadzone przez znajomych).
A w kawie wymyśliłem mleczno-miętowy shake lodowy.
No i iczywiście robimy mrożoną kawę miętową.

Blog Widget by LinkWithin