sobota, 21 listopada 2009

Multiplikacja

Oj dałbym się sklonować albo zsurogacić.
Jednak lepiej zsurogacić. To lepsza opcja.
Takie to kuszące, wyobrazić sobie, że można być w wielu miejscach, sytuacjach, zależnościach i to wszystko łączyć w jednym mózgu "jednostki bazowej".

Tak mieć z dziesięć surogatów, zapuszczonych wg systemu operacyjnego na bazie modelu pamięci, zachowań, myśli i reakcji jednostki bazowej. Puścić je w świat jednocześnie, być, doświadczać, widzieć. Współistnieć w wielu miejscach na raz!

Trochę jak Pan Kleks ze swoim okiem wysłanym na księżyc. On musiał czekać na powrót oka, żeby zobaczyć inne światy. Surogaci mogą być on line. Ponoć mózg ludzki jest wykorzystywany w max. 15% więc nie ma się co bać, że nie podoła zwielokrotnionemu strumieniowi jaźni.

Byle reakcje jednostek operacyjnych były adekwatne do sytuacji. Aby nie wyszło jak w kawale o gościu, który szukał żony, która byłaby damą w salonie, kucharką w kuchni i kurwą w sypialni. Znalazł, ale sukces był częściowy. Okazało się po ślubie, że ona jest damą w kuchni, kurwą w salonie i kuchtą w sypialni.
Cały efekt żależy od systemu operacyjnego
I koniec wymówek w stylu - "nie mam czasu".
_
Surogat to rzecz o charakterze zastępczym, używana jako namiastka, substytut innej rzeczy. Pojęcie to jest używane w odniesieniu do szerokiej gamy obiektów o charakterze materialnym (np. do produktów, substancji). Słowo surogat wywodzi się z łaciny (surrogare, subrogare – wybierać zastępczo kogoś innego).

21 komentarzy:

Maria pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
kiciaf pisze...

Hm, ja chyba jednak bym wolała mieć pewność, że mam doczynienia z oryginałem... ;)

kiciaf pisze...

A zdjęcie - bomba!

Zadora pisze...

Mario, a czemu usunęłaś komentarz :( ?

Zadora pisze...

Surogat nie do odróżnienia od oryginału! To nie kawa instant. Krew z krwi, kość z kości! :)

kiciaf pisze...

samo slowo mi sie zle kojarzy. A co bys zrobil jak by te wszystkie cudownie rozmnozone gregi spotkalyby sie w jednym miejscu?

Zadora pisze...

Imprezę! ;P

Zadora pisze...

Wiesz, takie życie w równoległych strumieniach jaźni nie jest czymś niezwykłym. Są ludzie chorzy to truizm, wszyscy o tym wiemy. Ale bardzo sugestywnie do mnie przemawiał obraz z książki "Tato" Whartona. Bo jak myślimy o rozdwojeniu czy zwielokrotnieniu jaźni to schematycznie myślimy o nieszczęśliwych, chorych ludziach. A ta równoległa jaźń wcale nie musi być nieszczęściem. Wręcz przeciwnie jak u tytułowego taty. To może być druga lub kolejna szansa, na dobre, szczęśliwe życie, doświadczenie innego rodzaju niż to nasze codzienne i jedyne. Taki odgromnik, jak kolejne życie w grze komputerowej, szansa na zrównoważenie bilansu emocjonalnych zysków i strat w życiu.

Zadora pisze...

Zresztą ilu ludzi ma zaburzone postrzeganie rzeczywistości, widząc świat i siebie w nim w kompletnie odjechanym od rzeczywistości obrazie. I potrafią płynnie, zależnie od okoliczności przechodzić od jednej roli życiowej do drugiej, nawet ze skrajności w skrajność. Niby jedna jaźń ale też wiele osób w jednej tyle, że nie równolegle a szeregowo, jedna po drugiej.
Kurna znowu się zrobiło na poważnie, ten blog to już taki się zrobił sieriozny, że do znudzenia.
Dobranoc się Państwu. :)

kiciaf pisze...

Chyba wole jednak szeregowo niz rownolegle. A objawy schizofreniczne to ma chyba kazdy, tylko u niektorych widac to wyrazniej, a innym mniej sie przygladamy.
A na impreze juz sie wpraszam :)

Maria pisze...

Dlatego usunęłam komentarz,że za poważny:)
Ale ja lubię podejmować poważne tematy:)
Są istotą życia - odpowiedzi na niektóre pytania.
Czasem warto skonfrontować swoje poglądy z innymi, nawet jak są odmienne. To co się usłyszało draży w człowieku dziurę:)
Napisałam, że nie lubię rozdwajać się - na ogół jestem potrzebna więcej jak jednej osobie w jednym miejscu i czasie i jest to uciążliwe.
Mam wrażenie, że po zwielokrotnieniu nałożyłyby się zobowiązania i nie podołałabym:)
Poza tym jakie to komplikacje ze sobą niesie:)

Zadora pisze...

Kiciaf, szeregowo to dopiero jest paskudnie jak trafi się na osobowość z problemami afektywno-dwubiegunowymi. Taka jazda po całości z miejscówką na bombie z zapalonym lontem. Ja dziękuję, wysiadam. Wolę Swoje surogaty, kontrolowane z podglądem, zagospodarowane zgodnie z zasadą trójpolówki. A jak wychodzi ugór to zostawić i zaorać nowe pole.

Takiej jazdy jak poniżej to ja nie życzę nikomu, a zdarza sią to, zdarza._
http://pl.wikipedia.org/wiki/Etiologia_pogranicznego_zaburzenia_osobowo%C5%9Bci
_
http://pl.wikipedia.org/wiki/Osobowo%C5%9B%C4%87_mnoga

Zadora pisze...

Mario, a teraz poważnie (bo czasem sobie żartujemy), przecież się nie rozerwiesz! Niech się wpisują w karnecik na indywidualne tany z Tobą ale po kolei! :)

abnegat.ltd pisze...

Greg, w wolnej chwili rzuc okiem na "Perfekcyjna niedoskonalosc" Dukaja. Powinno Ci sie spodobac.

A zdkecie jak zwykle - klasa.

Maria pisze...

Wpisywanie na listę to moje zadanie, aby nikogo nie pominąć:)

Pewnie, że żartujemy

Szkoda tylko, że niewinne przecież żarty potrafią zamienić się w broń kaleczącą każdego kto się nawinie.

Przecież nie o to chodzi

Zastanawiałam się czy nie pokończyć znajomości internetowych.
Choć bardziej boję się, że swoją bezpośredniością i nieprzejednaniem, niedelikatnością mogę ja pokaleczyć innych, niż oni mnie.

Trudno jest żyć z innymi ludźmi, dogadywać się, bo każdy widzi świat przez swoje okulary.
Tak człowiek został ukształtowany i jest mu trudno znosić krytykę swoich zachowań.

Ale do czego nas to doprowadzi?
Każdy będzie żył w swoim kącie nieszczęśliwy.

Cieszę się, że Was poznałam i cieszę się, że mogę choć wirtualnie z Wami przebywać.
Gdzie spotkałabym tylu mądrych, fajnych ludzi?
Nawet jak się pokłócimy.
A może właśnie dlatego.
Umożliwiacie mi zmianę siebie samej.
Nie potrzebuję żadnych surogatów - cieszę się,że znam oryginały:)

Zadora pisze...

Na marginesie wymiany zdań, dochodzę do wniosku, że to nie ludzi należy surogacić, tylko emocje. Poczucie humoru też. Niech występują równolegle, bo ja wolę atmosferę dobrego humoru w wydaniu constans, a złe emocje lub kiepskie humory to niech sobie płyną gdzieś równolegle, ja sobie nie będę zawracał nimi głowy.
Nieznośne za to jest występowanie tych zjawisk szeregowo, poddane pływom, branie rzeczy ad personam, obrażanie siebie i innych żeby zaraz pojechać sobie żatrem, zadęcia i kpiny, złość na zawołanie, agresja a po niej przytulanctwo i "wielkie serce". Tego ja nie kupuję.
Postuluję surogaty emocji i zapuszczać je równolegle.

Zadora pisze...

Zapraszam Was wszystkich chętnie, czekam na Was niecierpliwie, głodny jestem wymiany zdań, prezentacji poglądów, osobistych komentarzy, tego co myślicie o moich postach.
Ale proszę tak samo jak do mnie tak i w inne miejsca nie zaglądajcie, gdy zły humor Was dopadnie, gdy, ufam że chwilowo, zmniejszy się lub zaniknie Wasz dystans do siebie i świata, gdy spadnie na Was nastrój postrzegania rzeczy wybiórczo, wyrwanych z kontekstu, robienia z igły widły itp., zamiast patrzeć w perspektywie czasu na tyle długiego, żeby rzeczy, które teraz wydają się znaczące nabrały właściwego sobie znaczenia i nie mieszały niepotrzebnie.
Bądzcie tolerancyjni wobec odmiennych postaw i ludzi. Tylko tak poznamy NOWE. Otaczanie się ludzmi myślącymi identycznie jak my jest nudne, frustrujące i na dłuższą metę niszczące. A na pewno nie rozwija.
Witam Was chętnie, a tych którzy mi podpadną brakiem humoru, będę żegnał i nie będę się z tego nikomu tłumaczył. :D

Maria pisze...

Pewnie masz rację.

Tylko jak to zrobić?

Nerwowi jesteśmy.
Najpierw idą emocje, później rozum.
Weź i się z tym uporaj.

Poza tym każdy ma jakąś pietę Achillesową- jak ja trącisz nawet mimochodem to robi się dramat.
Nie ma innego sposobu, tak sadzę, niż trening z coraz mocniejszym uświadamianiem sobie: Ja a moje emocje.

Mnie się wydaje, że im człowiek jest pewniejszy siebie tym łatwiej z nim żyć.
Pozwolę sobie mieć inne zdanie odnośnie "przytulanctwa"
Jeśli ludzie chcą ze sobą jednak rozmawiać, to jakoś musi do tego dojść.
Nie zawzinam się w złości, zwykle daję szansę, a jest to jakiś sposób.

Dopóki nie wyjaśniane są różnice zdań, to "przytulanctwo" nic nie daje- i tu masz rację.

Dlatego nie ma sensu "dla świętego spokoju" przemilczać rzeczy ważne.

Pewnie, że poczucie humoru jest bardzo cenne

Maria pisze...

Prawdę mówiąc to nie bardzo wiem o czym teraz pisałeś?
Piszesz bezosobowo, ogólnie i tak właściwie, to nie wiadomo czy wszyscy Ci się naraziliśmy, czy jakaś konkretna osoba.
Nie jest sztuka być zimnym,nawet dowcipnym, bez emocji i nie narazić się nikomu.
Sztuką jest dogadać się prawie z każdym, bez względu na występujące emocje.
Tak z tymi pozytywnymi emocjami to sobie wyobrażam raj

Zadora pisze...

Nie Mario, niczym mi się u mnie nie "naraziliście". Ci nieliczni, którym się to tutaj zdarzyło, już tu nie zaglądają a ich komentarzy nie ma.
Tak jak mój post był ogólny, dotyczący równoległego przeżywania spraw w naszym życiu, czy to za sprawą surogatów :D, czy przy odpowiedniej higienie psychicznej, tak, żeby złe rzeczy nie mieszały tam gdzie są niepotrzebne, tak ostatnie dwa komentarze też są ogólną prezentacją moich myśli na temat braku poczucia humoru. W tym sensie są ogólne ale ukształtowane częściowo na podstawie starszych i niestety całkiem świeżych obserwacji w przestrzeni blogerskiej. Nie mam zamiaru odnosić się do zdarzeń szczególnych. Interesuje mnie w tym przypadku zjawisko ogólne, dość niskiego i bardzo zmiennego w czasie poczucia humoru i tolerancji dla szeroko rozumianej inności czy to w przekonaniach, czy w ekspresji, czy postawach.
Nie nadinterpretuj tego co ja piszę, bo czasem jest to "rozmowa" z własnymi myślami i refleksjami. I pewnie nikt poza mną nie postrzega tego identycznie i w tym sensie zrozumienie wzajemne bywa trudne.

Maria pisze...

:)))

Blog Widget by LinkWithin