poniedziałek, 18 sierpnia 2008

Gruzja vs. Tradycja


Mnóstwo jest dowodów kultywowania "chlubnej tradycji" moskali przez Armie Carskie, bohaterską Armię Czerwoną, i teraz niezwyciężoną Armię Rosjii.
Nie trzeba daleko szukać. Gdańsk też to zna.
Tradycja zaczęła się, o czym zapomniano nas uczyć w szkołach, w trakcie potopu moskiewskiego w 17w. (http://www.wiz.pl/main.php?go=1&op=2&id=75 - fragment artykułu) i "wyzwolenia" Wilna. Podwaliny tradycji to śmierć kilkudziesięciu tysięcy mieszkańców, rozgrabienie i spalenie miasta. Spustoszenie wszystkich zajętych ziem. Wywieziono w głąb Rosji oprócz łupów wszystkich, którzy cokolwiek umieli, od szewca do uczonego. Białoruś do tej pory nie odbudowała swojej silnej inteligencji, stale będąc w "strefie wpływów".
Od tamtej pory stale ten sam scenariusz.
Teraz przyszedł czas na Gruzję.
Nawet nie trzeba słuchać wiadomości, wystarczy liznąć trochę historii i już wiadomo co tam się dzieje. Co znamy? "Wyzwalanie" na prośbę uciśnionych narodów, grabieże, morderstwa i sianie zniszczenia bez skrupułów. Szybko wkroczyli, wolno się wycofują mając "obiektywne" trudności. Łamane rozejmy, zrywane umowy. Puszczenie hord grabieżczych w tym wypadku z Osiatyńców, ma zdjąć odium najcięższych win z "wyzwoleńczej" armii, która w odpowiednim momencie rozprawi się z tymi hordami ku chwale ojczyzny i z pieśnią na ustach.
Pomoc humanitarna w ich wykonaniu powinna dawno zmienić definicję tego pojęcia.
Jak długo można grać tą zgraną kartę? Jak długo można ludzi na to nabierać?
To przykład najbardziej konsekwentnie i przez wieki kultywowanej "tradycji".
Wielka Rosja kocha tradycję. Gruzja jej doświadcza (po raz kolejny).

Brak komentarzy:

Blog Widget by LinkWithin