Ulica Kartuska w Gdańsku na odcinku od centrum do pętli na Siedlcach, jeszcze do zeszłego roku była jedną z najszerszych wylotówek w stronę dzielnic wokoło śródmieścia i obwodnicy. Była, bo już nie jest. Wylotówką do obwodnicy ma być Aleja Armii Krajowej. To jest w porządku ale jednocześnie, mimo to Kartuska pozostała jedną z najbardziej obciążonych ruchem śródmiejskich ulic. Za to jej przepustowość została znacznie zmniejszona po "fantastycznej" przebudowie w zeszłym roku.
Może by mnie tak nie trzęsło, że aż czuję się zmuszony wstawić posta na ten temat, gdyby chociaż zrobiono to z sensem. Czarę goryczy przepełnił fakt, że ścieżki rowerowej jak nie było wcześniej tak i nie ma po przebudowie, za to jest piękny, wybrukowany kostką pas bezużytecznej ziemi niczyjej (patrz zdjęcie). OK powody przebudowy były sensowne:
samochody płynęły jak rzeka, niektórzy robili sobie zawody, kto ma szybszą brykę, sygnalizacja świetlna niewiele pomagała a przejść na drugą stronę ulicy było ciężko, nawet czasem piesi byli tu poszkodowani.
Jazda na rowerze Kartuską kwalifikowała cyklistę do odwiezienia w trybie natychmiastowym na leczenie na Srebrzysku z podejrzeniem o skłonności samobójcze.
Tylko czy przebudowa coś w tej materii zmieniła?
Niestety nie. Nawet pogorszyła.
Efekty przebudowy są następujące:
- zyskaliśmy na odcinku od szpitala kolejowego aż do pętli na Siedlcach pas ziemi niczyjej, na środku jezdni, szerszy chyba przy tym niż rozdzielone nim pojedyncze pasy ruchu. Wydzielono w nim co kawałek zatoczki dla skręcających. Wybrukowany kostką pas jest obramowany krawężnikiem wystającym z jezdni na kilka centymetrów. KOMPLETNIE BEZUżYTECZNY (nawet nie wolno na nim parkować) ale za to drogi!
- NIE WYKONANO śCIEżKI ROWEROWEJ, a przecież miejsca było dość,
- z niegdysiejszych 2 pasów ruchu w każdą stronę, zostawiono po jednym,
- z bocznych ulic włączenie się do ruchu jest teraz karkołomnym wyczynem,
- wyprzedzenie rowerzysty nadal potencjalnego samobójcy (nie, teraz to już z pewnością samobójca) może być zakwalifikowane jako próba zabójstwa, bo trzeba to robić na centymetry (nie da się przekroczyć osi jezdni bo tam znajduje się ten cholerny pas z krawężnikiem). Pozostaje więc jazda za rowerzystą jego tempem (odcinek kilkukilometrowy w gęstym ruchu miejskim). Pokażcie mi takiego kierowcę, który to wytrzyma i nie weźmie się do wyprzedzania. Zresztą jeśli nie wyprzedzi to reszta kierowców go zlinczuje klaksonami.
- podobnie ze skuterami, które jadą max 40km/h,
- jak do cholery tak zakorkowaną ulicą ma przejechać Pogotowie Ratunkowe lub Straż Pożarna?
Efekty:
- wzmógł się ruch równoległą ul. Zakopiańską, która jest raczej osiedlową drogą. Nawet Tiry się tu pchają, czasem autobusy z turystami.
- rowerzyści jeżdzą po chodnikach slalomem między przechodniami.
- jest bardziej niebezpiecznie niż wcześniej,
- sygnalizacja włączana przyciskami przez pieszych działa tak opieszale, że przechodnie przechodzą na czerwonym, kiedy tylko jest luka między autami nie mogąc się doczekać zapalenia zielonego światła.
To, że władze planując przebudowę mającą m. in. zwiększyć bezpieczeństwo ruchu w tym rejonie nie zaplanowały ścieżki rowerowej to jawna kpina. Zmarnowane pieniądze, praca i kawał szerokiej jezdni.
Piszę o tym w poczuciu bezsilności. Nie mam nawet pojęcia jak i czy w ogole można coś z tym zrobić.