piątek, 4 lipca 2008

Strażnik i zioło


Ostatnio słyszałem dobrą anegdotę, którą często opowiadano w pewnej rodzinie.
Dziewczyna z miasta miała wyjść za mąż za chłopaka ze wsi. Poznali się w mieście, dziewczyna nie znała do tej pory wsi wcale. To byli bogaci gospodarze a nestorka rodziny była osobą zasadniczą, wymagającą i przy tym z "ostrym" językiem. Dziewczyna pierwszy raz pojechała na wieś, żeby poznać przyszłą rodzinę i zaskarbić sobie sympatię matki chłopaka.
Scenka rozegrała się na skraju pola porośniętego niewielkimi krzaczkami jeszcze przed kwitnieniem. Dziewczyna chcąc przypochlebić się przyszłej teściowej, odezwała się do niej w te słowa - " Dużo macie pomidorów".
Przyszła teściowa odwróciła się do niej powoli, popatrzyła przeciągle i rzekła tylko lekceważąco - "To ziemniaki dziecko".
Podobnie z roślinami na zdjęciach. To nie są flancowane pomidory ale ziemniaki też nie.
No Polska to też nie jest. Kopenhaga, kolonia hipisów na Christianii.

Brak komentarzy:

Blog Widget by LinkWithin