poniedziałek, 9 lutego 2009

Miniaczek

Abi sprowokował mnie komentami do poprzedniego posta.
Tak wyglądał mój Miniaczek dobre 8-9 lat temu. Zdjęcia Triumpha mam gdzieś upchane, nie znajdę łatwo.
Marek, który ze mną jeździł stoi w środku. Porządny facet mówię Wam.
Obok para studentów medycyny z miniaczka z Ciechanowa. Studiowali w Gdańsku. Kapelusze i laski pewnie rozpoznajecie.
Są autentyczne z lat 20-tych XX w. Osobiście przywiozłem je ze Szwecji. W sumie mają ciekawą historię. Przeleżały na strychu od czasów przedwojennych. Szwedzka rodzina mieszkała tam przez kilka pokoleń w dużym mieszkaniu. Ostatni potomek płci męskiej pozostawał w stanie bezżennym do późnego wieku (przyczyna nieznana). Na stare lata sprowadził sobie żonę z Filipin, spłodził dziecko, trochę poużywał...i umarł. Filipińska żona z synkiem, czując się naturalizowaną Szwedką, spieniężyła ogromne mieszkanie, kupiła 3 pokojowe i wyniosła się do niego z synem. Ale to co nagromadziło się w starym mieszkaniu przez pokolenia nie dało się upchać do nowego. I ona bez sentymentu, wyrzucała to wszystko na śmietnik. Kilku zaprzyjaźnionych Szwedów i ja z nimi, pomagaliśmy w przeprowadzce i tak udało się trochę starych rzeczy uratować.
Ta laska z zagiętą rączką ma wygrawerowane imię i nazwisko właściciela, datę kiedy ją dostał i do tego okazję, bo to był prezent na urodziny.
Miniaczek mimo wszystko był najmłodszy z całego towarzystwa na zdjęciu. I jak widać w poprzednim poście, zotała mi po nim tylko jedna tablica rejestracyjna i tablice z rajdów przypinane do auta.. Ta widoczna w poprzednim poście jest z III Rajdu Wiosennego Automobilklubu Morskiego 27.04.2002.
Machnąłem przed chwilą zdjęcie zdjęciu. Znaczy cyfrówką staremu zdjęciu na papierze. Marna jakość.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

A taki fajny samochód był. :(

Anonimowy pisze...

Stare wersje Miniaków były bardziej hetero, nowe są zdecydowanie kobiece.
Fajne są:)
maria

abnegat.ltd pisze...

Te nowe maja urok - ale jak mnie ostatnio na A19 sciglo takie cos co nie widac, ale smiga i duzo ryku daje - a do tego opony jakies okrutnie niskie i szeroki :D Sliczny widok...
Trzeba jednak przyznac ze coraz mniej tego na ulicach.

Zadora pisze...

Bo to niestety stałej pracy wymaga, żeby utrzymać na chodzie. To konstrukcja 1959 rok na miarę techniki tamtych czasów. Nie było tak, że lejesz, jeździsz, przegląd, lejesz, jeździsz itd. Dużo, stałej pracy z utrzymaniem, inaczej szybko się degradował technicznie. Ale jak fajnie się jeździ, trzyma drogę jak przyklejony, czujesz go jak gokarda (zawieszenie to tylko elementy gumowe i krótkie wachacze), usta trzymasz zamknięte, inaczej plomby wypadają, jak wyprzedzasz to zawsze radochę sprawia widok twarzy wyprzedanego, który najpierw patrzy w bok słysząc Cię a nie widząc, bo patrzy nad linią Twojego dachu. Później ogląda tylko Twoją kształtną tylną klapę. Przez pół roku nie miałem innego auta (stare duże sprzedałem, miniaka miałem to mogłem sobie powybierać coś większego dłużej). Jeździłem po całej Polsce służbowo, w bagażniku mieściła się teczka z dokumentami i mała walizka. I co rusz jakiś klient mówił np. "O Pan hobbysta!". Naczelna idea marketingu - wyróżnij się albo giń. No to się wyróżniałem :) A do kompletu wybrałem sobie po pół roku Rovera 827 Vitesse, w starszej budzie. Taka niska żyleta w kszt. klina full wypas na automacie i skórach (angielska Honda Legend). W Polsce wynalazek to tanio było w zakupie. To miało wygląd i jeździło miodzio. Ale też był stary dość. Kupiłem dla jego urody i wygody i dobrze mi posłużył 2 latka. To na razie był koniec romansu z angielską motoryzacją (m.in. na japońskim wspomaganiu).

Blog Widget by LinkWithin