czwartek, 29 maja 2008
Nabrzeża_1

Paryskie nabrzeża Sekwany są oblegane przez ludzi, nie tylko turystów. Ludzie robią tu niemal wszystko - jedzą, piją, przychodzą się zmęczyć np. na rowerach lub odpocząć spokojnie siedząc czy niespiesznie spacerując. Kochają i rozstają, kłócą i godzą, wychodzą do ludzi lub szukają samotności, nawet mieszkają i czasem pewnie też umierają. Zapewne stosunkowo najrzadziej się tu rodzą.
Dla jednych to miejsce na spacer, dla innych dom i oni na "spacery" chodzą tam, gdzie ci pierwsi mieszkają.
<

środa, 28 maja 2008
Ojojoj!

A może ten mały ćwiczył się w byciu Polakiem? Jakkolwiek dobrze by nie szło, zawsze i wszędzie znajdziemy powód, żeby pojojkać. Ubawiła mnie myśl, że inne nacje mogą tak nas postrzegać - mały śmieszny szkrab w przedszkolu Europy, któremu buchnęli pedały a on i tak, na przekór wszystkiemu dąży naprzód, ale przy tym ciągle nie przestaje narzekać.
wtorek, 27 maja 2008
Czekanie

Dobry kwadrans siedziała na krawędzi fontanny nie zmieniając pozycji, nie zwracając uwagi na to co dzieje się wokoło. Dzięki temu udało mi się wyczekać kadr, w którym jest sama, choć prawie wciąż przesłaniali ją inni ludzie.
Ten, na którego czekała wreszcie przyszedł i smutek z twarzy umknął zmyty falą radości. Ale tego już nie fotografowałem. Byłoby to jak wkroczenie w ich prywatność, tyle było tam emocji.
Rzym, Fontanna di Trevi
niedziela, 25 maja 2008
Rozkład jazdy.

Jest spory rozrzut czasowy występowania tego zjawiska, więc trzeba mieć się na baczności. Na szczęście jest to zjawisko lokalne - Rekowo Górne. Ciekawe, czy nazwa Rekowo może mieć jakieś wspólne konotacje z ostrzegawczym sygnałem dzwiękowym wydawanym przez krowochody (krowojazdy)? Czy to jest rodzaj transportu publicznego i czy jest zniżka dla studentów?
sobota, 24 maja 2008
Duński branding ?

Dla mnie taka symbolika jest w każdym przypadku kwintesencją aspiracji mocarstwowych lub kolonialnych (pytanie czy zamierzona). Potrząsanie szabelką. Symbole potęgi i władzy umacnianej siłą. A przecież Dania już wieki temu utraciła władzę nad większością skandynawii, inne posiadłości to też daleka przeszłość, została im bodaj tylko Grenlandia i Wyspy Owcze. Szczególną potęgą gospodarczą na tle Europy też nie są.
Jaki brending Danii robi taki obraz w dobie zjednoczenia EU? Wg mnie negatywny. Flagę można zestawić z wieloma symbolami. Ale tutaj zwlekli chyba wszystkie armaty z zamku. Duma z flagi, duma narodowa, tak jak najbardziej. Ale te armaty przyprawiają temu zupełnie inną gębę. Zabrakło im innych symboli czy tak przejawiła się jakaś głęboko ukryta nuta mentalności postmocarstwowej?
piątek, 23 maja 2008
Bajka gardiniery


czwartek, 22 maja 2008
Tunel usprawiedliwień

To skojarzenie z tunelem przyszło mi do głowy w trakcie lektury artykułu o najnowszym filmie Sidneya Lumeta "Before the Devil Knows You're Dead". Lumet mówi o swoich bohaterach - "Tak naprawdę są po prostu całkiem normalni. Granica, oddzielająca dobro od zła, jest cieniutka. Chodzi przede wszystkim o to, czy człowiek potrafi usprawiedliwić swoje czyny przed samym sobą. Najprostsze rozwiązania na pewno nie służą odkupieniu. ... A z diabłem - wiadomo - nie chodzi o to, czy coś jest dobre, czy złe, tylko czy ujdzie nam na sucho". Tyle cytat.
Myślę o pewnym znajomym, którego bardzo lubię za to jakim był i podziwiam za jego wiedzę. Biznes, psychologia, techniki motywacji, rozwoju itd. Wszelkie przesłanki do sukcesu, cokolwiek to dla niego znaczy. Ale od kilku lat coś niedobrego się z nim dzieje. Zapętla się, krzywdzi i wykorzystuje bliskich w niedobry sposób posługując się m.in. swoją wiedzą. Wpędza ich w kłopoty. Zacząłem myśleć, że może jednak stał się złym człowiekiem, zaprzedał się konsumpcji i samouwielbieniu, zatracił zdolność współodczuwania. Ale ostatnio wydarzyło się coś, co pozwala mi przypuszczać, że nie miał świadomości jak krzywdzi niektórych ludzi, których uważał za bliskich. Zaskoczyło mnie to. Jak to możliwe przy całej samoświadomości jaką rozwijał od dawna?
Chyba Lumet dał mi dobre wyjaśnienie, choć na pewno jest to bardziej skomplikowane. Może zbudował sobie mocny tunel z usprawiedliwień, racjonalizując swoje wybory, wcale nie przekładając ich na kwestie dobra i zła? Zresztą jakiego dobra i zła? Czyjego? Czy jest dobro lub zło bezwzględne? Każdy ma tu swoją prawdę. Może poczucie dyskomfortu i dysharmonii było bardziej dojmujące niż myśl o krzywdzie jaką może innym wyrządzić? Kryjówka stała się pułapką.
Dobrze wszystko usprawiedliwić przed samym sobą, ot cała sztuka. Sami sobą najlepiej manipulujemy. W jego tunelu wciąż pali się światło, choć coraz mniej uchodzi mu na sucho. Diabeł czeka i się śmieje.
środa, 21 maja 2008
Fight for your right...


wtorek, 20 maja 2008
Lechia Pany!



Taka fiesta po "polskiemu".
Czy to przypadek, że na scenie koncertowej, akurat w trakcie gdy tłum lechistów powoli wypełniał okolice Neptuna występował zespół Mordy?
poniedziałek, 19 maja 2008
Polska to piękny kraj...zakazów.

Jeśli się dobrze zastanowić to zakazy i nakazy są nieodłączną częścią polskiej mentalności i chyba nie potrafilibyśmy się bez nich obejść. Z jednej strony bardzo chętnie się nimi posługujemy, nawet w odniesieniu do nas samych a z drugiej poczucie niezależności i wolności daje nam ich łamanie. To widać nawet w warstwie językowej. Nasze ulubione słowo "muszę" we wszelkich odmianach, można usłyszeć niemal wszędzie , a "chcę" pozostaje prawie zapomniane, chyba że objawia się przy postawie życzeniowej.
Jak często w relacjach np. rodzinnych zmuszamy się wzajemnie do zachowań, które tak naprawdę są kwestią "chcenia". Dzieci muszą słuchać starych, żona musi zrobić obiad, facet musi być twardy, odpowiedzialny, wszyscy musimy się odchudzić, wszyscy musimy iść do pracy itd., można mnożyć. W życiu publicznym dobrym przykładem jest nadmierne stosowanie ograniczeń prędkości na drodze (po co poprawić drogę jeśli można zakazać i po sprawie), lub łamanie zakazu parkowania na miejscach dla inwalidów (a to przecież taki prosty, dobry obyczaj). Dlaczego nie jest to kwestia, w której posłużymy się słowem wytrychem - "chcę" lub "nie chcę"?
No tak, mówiąc chcę biorę odpowiedzialność na siebie podczas gdy muszę, umywam ręce.
Dobym przykładem są nasze wyciągi narciarskie. Przy każdym przy dolnej stacji i co kawałek na słupie znajdziecie tablice zakazujące pewnych zachowań (zakaz podjeżdzania bez kolejki, wychylania się z krzesełka czy jazdy zygzakiem na orczyku). Tymczasem na stokach np. Dolomitów wiszą podobne tablice dotyczące identycznych kwesti, ale tam po prostu prosi się, żeby tak się nie zachowywać. I co? U nas zdecydowanie więcej pacanów rżnie głupa na wyciągach niż na tamtejszych trasach. Może narciarze z całej Europy, którzy przyjeżdzają w Dolomity, chcą zachowywać się OK a my olewamy zakazy na naszych trasach z założenia, bo kto przejmowałby się zakazami jeśli nie ma nas jak ukarać za ich łamanie?
I tak dołączyłem do naszego kolejnego polskiego nurtu - powszechnego narzekactwa. Muszę, tfu nie chcę narzekać już więcej.
Co do limitu prędkości i jego przekraczania. W głowie dzwięczy mi cytat z filmu "Konwój" - "Nie jest w Piśmie napisane, że nie będziesz dociskał gazu do dechy". A więc jednak jestem Polakiem, nie muszę patrzeć do paszportu. Pozdrawiam pana Leszka.
niedziela, 18 maja 2008
Tęczowy wąż..

sobota, 17 maja 2008
Ech te weekendy...

piątek, 16 maja 2008
O.K.

do przyjaciela z Wrocka...


Myślę dzisiaj o tym cały dzień. Gdzieś w tle głowy mi się przewija film. Słowa przychodzą i odchodzą, i choć do powiedzenia jest to samo, to słowa inaczej się układają. Delikatnie zmieniają znaczenie i sens, tego co jest do powiedzenia.
Miesza się to z obawą, że nie zrozumiesz tak jak chciałbym to przekazać. Niby dlaczego miałbyś zrozumieć tak jak ja to pojmuję? Przecież jesteś innym człowiekiem, inaczej reagujesz, twoje myśli biegną inaczej. Chociaż to nie obawa przed tym, że zrozumiesz to inaczej ale, że poczujesz, że Cię oceniam, podciągam pod schemat. Ale tu nie ma gotowych schematów i nie o moją ocenę tu chodzi a spojrzenie z boku, które wierzę może Ci pomóc znaleźć zrozumienie, siebie i sytuacji.
Nasze życie to nie trwanie w osiągniętym celu ale droga do niego. Niby banał ale w tym co mi mówisz nie czuję radości z tego, że jesteś w drodze. Czuję codzienną walkę o to aby znaleźć się w odległym i określonym celu, aby zaznać w nim spokoju, bezpieczeństwa i spełnienia. To miraż, takie miejsce nie istnieje. Ja go nie posiadam, ani recepty na nie, tutaj się pomyliłeś. Jedyne co zaakceptowałem i znalazłem to świadomość zmian, radość drogi, bezpieczeństwo w sobie samym wypływające z akceptacji siebie. Akceptacji tego co znam i tego czego jeszcze w sobie nie odkryłem. Moje życie co dnia mnie zaskakuje, niesie niespodzianki i niepowodzenia. Co dzień myję swój ryż aby oczyścić go i sprawić by był strawny.
Zadając sobie pytania nie spodziewam się natychmiast odpowiedzi ani tym bardziej recepty. Czekam cierpliwie aż odpowiedzi zaczną się kształtować i…przeobrażać z każdym dniem inaczej. Nie walczę o nie, nie poganiam, one mają we mnie swoje miejsce i czas. Tak samo ludzie wokoło mnie. Czekam cierpliwie aż pokażą mi siebie, aż się ich zacznę uczyć, dzielić czas i przyjemność ze wspólnej drogi.
Uspokój rozchwiane emocje, stąpaj wolniej, ogarniaj mniej, znajdz radość codzienną, poczuj spełnienie drobnej chwili. Bądź dobry dla siebie. Potrafiąc dać to sobie będziesz umiał się tym podzielić. Sam siebie zaskoczysz gdy odezwie się Twój tłumiony niepokojem potencjał i rozwiniesz skrzydła.
Miesza się to z obawą, że nie zrozumiesz tak jak chciałbym to przekazać. Niby dlaczego miałbyś zrozumieć tak jak ja to pojmuję? Przecież jesteś innym człowiekiem, inaczej reagujesz, twoje myśli biegną inaczej. Chociaż to nie obawa przed tym, że zrozumiesz to inaczej ale, że poczujesz, że Cię oceniam, podciągam pod schemat. Ale tu nie ma gotowych schematów i nie o moją ocenę tu chodzi a spojrzenie z boku, które wierzę może Ci pomóc znaleźć zrozumienie, siebie i sytuacji.
Nasze życie to nie trwanie w osiągniętym celu ale droga do niego. Niby banał ale w tym co mi mówisz nie czuję radości z tego, że jesteś w drodze. Czuję codzienną walkę o to aby znaleźć się w odległym i określonym celu, aby zaznać w nim spokoju, bezpieczeństwa i spełnienia. To miraż, takie miejsce nie istnieje. Ja go nie posiadam, ani recepty na nie, tutaj się pomyliłeś. Jedyne co zaakceptowałem i znalazłem to świadomość zmian, radość drogi, bezpieczeństwo w sobie samym wypływające z akceptacji siebie. Akceptacji tego co znam i tego czego jeszcze w sobie nie odkryłem. Moje życie co dnia mnie zaskakuje, niesie niespodzianki i niepowodzenia. Co dzień myję swój ryż aby oczyścić go i sprawić by był strawny.
Zadając sobie pytania nie spodziewam się natychmiast odpowiedzi ani tym bardziej recepty. Czekam cierpliwie aż odpowiedzi zaczną się kształtować i…przeobrażać z każdym dniem inaczej. Nie walczę o nie, nie poganiam, one mają we mnie swoje miejsce i czas. Tak samo ludzie wokoło mnie. Czekam cierpliwie aż pokażą mi siebie, aż się ich zacznę uczyć, dzielić czas i przyjemność ze wspólnej drogi.
Uspokój rozchwiane emocje, stąpaj wolniej, ogarniaj mniej, znajdz radość codzienną, poczuj spełnienie drobnej chwili. Bądź dobry dla siebie. Potrafiąc dać to sobie będziesz umiał się tym podzielić. Sam siebie zaskoczysz gdy odezwie się Twój tłumiony niepokojem potencjał i rozwiniesz skrzydła.
wtorek, 13 maja 2008
poniedziałek, 12 maja 2008
face to face
niedziela, 11 maja 2008
sobota, 10 maja 2008
Popeye the Sailor
Subskrybuj:
Posty (Atom)