Princes(s ;) ) of the universe
wtorek, 31 marca 2009
poniedziałek, 30 marca 2009
*
Down on my knees, I'm begging you, Down on my knees, I'm begging you,
Down on my knees, I'm begging you, Please, coffee don't leave me
Down on my knees, I'm begging you, Please, coffee don't leave me
niedziela, 29 marca 2009
Desire
Jeżeli coffee to nie indywidualnie,
Jeżeli coffee to tylko we dwóch,
Czy platonicznie pragniesz jej, czy już sypialnie,
Niech w uczuciu wspiera wierny Cię druch.
piątek, 27 marca 2009
czwartek, 26 marca 2009
poranne zaburzenia wizji
środowy poranek to był śliski temat
środa, 25 marca 2009
Prawie co?
Ale za to nazwy jakie - same "Plaza i inne Towery"! Zdjęcie też z towera - z Wola Tower.
Wola może jest tyle, że prawie do niczego.
A zamiast "tower" lepszy byłby "towel", do obcierania łez płynących ze śmiechu gdy słucham tych nazw nadawanych z takim zadęciem tym kupom betonu, stali i szkła.
Jak słyszę, że byle kawalerkę w żelbetowym punktowcu nazywa się apartamentem to łzy śmiechu same mi płyną z oczu.
Przypomina mi się Wartburg De Lux. Taki lukrowany lux a byle Opel standard był lepszy.
wtorek, 24 marca 2009
poniedziałek, 23 marca 2009
Stara Dama
Szkoda tylko, że kończy tak jak ta przysłowiowa bura suka przy budzie, o której właściciel zapomniał, choć przykuł ją łańcuchem.
Stara Dama stoi sobie trzy kroki od fancy restauracji z boku warszawskiego hotelu Forum i wydaje się, że stała się niewidzialna. Jak starzy ludzie. Mijamy ich stale ale czy zauważamy?
W ten sposób sami sprawiamy, że z każdym dniem robimy się coraz bardziej niewidzialni.
Ile pan ma lat proszą pana? Koło pięćdziesiątki? Coś mi się wydaje, że zaczyna pan troszkę już prześwitywać! Coraz bardziej wzrok trzeba skupić, żeby pana dostrzec.
niedziela, 22 marca 2009
Narzędzia budowlane
Warszawa, róg al. Jerozolimskich i Nowego światu. To żaden na pierwszy rzut oka szczególny widok. Zaśmiecony reklamami jeszcze jeden zakątek miasta. Szkoda, bo architektonicznie się broni i nie ma co go zasłaniać wszelkim badziewiem.
Nie ma chyba warszawiaka, który nie zna tego miejsca. Tak się im opatrzył, że niewiele widzą. Też bym nie zwrócił uwagi, gdyby mój brat, architekt z zawodu, naturalizowany warszawiak (z racji ożenku) nie zwrócił mi uwagi na szczegóły i pewien ciąg logiczny. Ale co w tym miejscu takiego niezwykłego?
Ano jest tu najkrótsza definicja i wykładnia obrazkowa filozofii minionego czasu, do tego wprost tłumacząca pewne "szlagworty" językowe. Do tego po przekątnej skrzyżowania stoi były gmach Komitetu Centralnego. Ale po kolei.
.
sobota, 21 marca 2009
Coffee Express now!
Discover Serge Gainsbourg!
Już czas się przyznać. Bo czas bardzo ostatnio przyspieszył. Po długim, zimowym śnie nadszedł czas ożywienia i spotęgowanej frajdy.
Wiosna dla mnie zaczęła się bardzo wcześnie bo 1-szego lutego. Od tego dnia przejąłem Coffee Express i jest to mój dodatkowy...co właściwie? Hobby, przyjemność, interesik - wszystko razem.
To jest śmieszna historia. Moi koledzy fotografowie mawiają, że w Polsce nie da się wyżyć z fotografii. Nie da się na tym zarobić i trzeba dorabiać na boku. Tymczasem ja, taki sobie fotoamator naturszczyk, dzięki fotografii mam i przyjemność i zarabiam. Tak, że do tych rzeczy co robiłem dotychczas i które nadal robię, doszło mi dodatkowe zajęcie. Czas na zmianę znanego powiedzenia na taką treść - Kawa, to odpoczynek wojownika!
Najpierw zacząłem chodzić do Coffee Express na kawę bo mi smakowała. Najlepsza w mieście. Pisałem o tym na blogu wieki temu. A że miejsce i atmosfera mi się podobały, zacząłem przyglądać się mu przez wizjer aparatu. I tak przez zdjęcia na blogu, rozmowy z personelem, później z właścicielką, zaczęła się w witrynie fotograficzna galeria portretu stałych gości i kącik na rzecz AnnyBlack.
I nagle w styczniu dostałem propozycję nie do odrzucenia. Kilka szybkich tygodni i teraz patrzę na to z drugiej strony, czyli zza lady Coffee Express. A że każdy szef musi znać własny interes od podszewki, sam też najnormalniej w świecie zasuwam za ladą, robię kawę, podaję ciastka i mam przyjemność z kontaktu z ludzmi, którzy do nas przychodzą. I co najważniejsze mam z tego wszystkiego megaprzyjemność!
Najpierw zacząłem chodzić do Coffee Express na kawę bo mi smakowała. Najlepsza w mieście. Pisałem o tym na blogu wieki temu. A że miejsce i atmosfera mi się podobały, zacząłem przyglądać się mu przez wizjer aparatu. I tak przez zdjęcia na blogu, rozmowy z personelem, później z właścicielką, zaczęła się w witrynie fotograficzna galeria portretu stałych gości i kącik na rzecz AnnyBlack.
I nagle w styczniu dostałem propozycję nie do odrzucenia. Kilka szybkich tygodni i teraz patrzę na to z drugiej strony, czyli zza lady Coffee Express. A że każdy szef musi znać własny interes od podszewki, sam też najnormalniej w świecie zasuwam za ladą, robię kawę, podaję ciastka i mam przyjemność z kontaktu z ludzmi, którzy do nas przychodzą. I co najważniejsze mam z tego wszystkiego megaprzyjemność!
Zapraszam wszystkich na kawę. Chętnie podam sam. Zwykle jestem 8-10 rano, później jest Jadzia lub Kasia. Jest szansa, że niedługo będą do nas dołączać kolejne osoby. Już szkoli się Ola. Idzie sezon a kawę trzeba podać każdemu kto o nią poprosi prawda? Jakość - na to stawiamy. Najlepsza kawa w mieście musi taka pozostać.
A Ci którzy zaglądają do Agregata od dawna nie zarzucą mi tu kryptoreklamy. Wiedzą, że to miejsce kręci mnie od dawna i fotografuję je i pokazuję od dawna i z czysto emocjonalnych powodów.
piątek, 20 marca 2009
A morświny?
Stop rzezi fok?
Gdzie Rzym gdzie Krym?
A nasze bałtyckie morświny które wpadają w rybackie, źle rozstawiane sieci?
Nie wspominając tu po prostu dorszy.
W latach 50/60 mało kto chciał jeść dorsze. Jedzcie Dorsze gó... gorsze! Kto tego nie słyszał musi być małolatem.
A teraz dorsze tak są wytrzebione, że same niewymiarowe lądują w sieciach. I mają ładną ksywkę - Bolki (te niewymiarowe).
Zostały takie małe, że gdyby podobnie jak futra fok używać skór dorszy, to trudno jest dziś znaleźć dorsza o rozmiarze wystarczającym na uszycie z jego skóry męskich stringów na rozbieraną randkę. :)
Gdzie Rzym gdzie Krym?
A nasze bałtyckie morświny które wpadają w rybackie, źle rozstawiane sieci?
Nie wspominając tu po prostu dorszy.
W latach 50/60 mało kto chciał jeść dorsze. Jedzcie Dorsze gó... gorsze! Kto tego nie słyszał musi być małolatem.
A teraz dorsze tak są wytrzebione, że same niewymiarowe lądują w sieciach. I mają ładną ksywkę - Bolki (te niewymiarowe).
Zostały takie małe, że gdyby podobnie jak futra fok używać skór dorszy, to trudno jest dziś znaleźć dorsza o rozmiarze wystarczającym na uszycie z jego skóry męskich stringów na rozbieraną randkę. :)
czwartek, 19 marca 2009
Kryzys w policji
Pozornie cięcia budżetowe w resortach "siłowych" wywołane kryzysem, podcięły skrzydła policji. Niby nie stać ich na nic. Radiowozy nie mają na paliwo a patrole piesze na zelówki. Sygnał syreny policyjnej funkcjonariusze ćwiczą paszczowo wymachując z braku pałek różdzkami, kończąc okrzykiem "Policja, stój proszę!"
Nic bardziej mylnego. Przyjeżdzających na wywczasy do Sopotu, w tym sezonie będzie chronił nowy sprzęt policji. Nie ma się co śmiać, pozornie tylko trąci myszką, ale świetnie jest dostosowany do naszych warunków. Wyliczmy zalety:
- nikt przed nim nie ucieknie na bezdroża. On do radę! Jedynie ucieczka na autostradę miałaby szanse powodzenia ale o czym my do cholery mówimy? Jaka autostrada?
- na nasze drogi jest dostosowany znacznie lepiej niż większość aut po nich się poruszających,
- fotorejestrator pozornie stary i analogowy, nie wysiądzie dzięki temu z powodu zamoknięcia elektroniki. Zwródzcie uwagę, że mimo to jest na ramote control!
- nie tylko w pościgach może brać udział ale i w obserwacji podejrzanych lokali czy np. turystek nieobyczajnie obnażających się na miejskich plażach, choćby tylko do topless,
- nie trzeba stawiać drogich masztów na fotoradary, które z resztą nagminnie ktoś niszczy, zamalowuje wzierniki farbą lub obala piłą łańcuchową.
Zalety można mnożyć. Policja się doposaża i przegrupowuje.
Drżyjcie małolaty przechodzące w niedozwolonych miejscach jezdnie, "maluchy" pędzące dziurawymi ulicami z prędkością przeciągu i na wysokości lamperii, turystki przysłonięte coraz mniejszymi skrawkami tkanin, ba nawet tylko sznurkami przed wzrokiem bogobojnych plażowiczów, którzy nawet w takim miejscu jak plaża i idąc popływać nie zdejmują mohera.
Prawdziwe Wunderwaffen na dzisiejsze czasy i potrzeby! Rakieta V2 wymuszająca prawo i sprawiedliwość na platformie obywatelskiej, w socjalu i demokracji urawniłowki budżetowej solidarności z rolnikami i ludzmi pozbawionymi rozumu (LPR).
Kryzys! Od lat, a dopiero teraz stał się wytrychem i usprawiedliwieniem?
środa, 18 marca 2009
wtorek, 17 marca 2009
Eee-live :D
Eee-live nominowała ten blog za co nie miałem jeszcze okazji podziękować :D
Zasady nominacji są takie:
• Po otrzymaniu nagrody umieszczamy na swoim blogu logo Kreativ Blogger oraz informujemy, kto przyznał nam wyróżnienie.
• Nominujemy 7 lub więcej blogów i podajemy link do każdego z nich.
• Informujemy wyróżnionego o nominacji w komentarzu na jego blogu.
Z nominacją kolejnych 7 blogów mam pewien problem.
Wyjaśnię jaki:
po pierwsze - nie czuję się kompetentny do oceniania autentyczności, pasji i twórczości innych osób,
po drugie - wiele z blogów, o których mógłbym pomyśleć już przez Was zostało nominowanych,
po trzecie - nawet wyróżnienie przez pozytywną nominację, pozostawi takie blogi, które odwiedzam, a których nie zmieszczę w siedmiu do wyróżnienia i w ten sposób mogę sprawić niezasłużenie przykrość,
po czwarte - Ci których odwiedzam i u nich czasem komentuję, wiedzą z moich komentarzy jaki mam stosunek emocjonalny do tego co piszą lub pokazują.
Tak więc wybaczcie mi ale z mojej strony nie będzie kontynuacji łańcuszka i mam nadzieję, że wytłumaczyłem się zrozumiale.
Ale zrobię 2 wyjątki - "pogrobowo".
Przypomnę 2 blogi, które już nie istnieją lub nie funkcjonują w przestrzeni publicznej a ja uważam, że szkoda bo były potrzebne, prawdziwe i tchnęły indywidualnością w zalewie zwykłego blogowego ble-ble.
1. blog Konfli-ktowej "zatrzymajcie ten świat, ja wysiadam" - cięty, krytyczny, autoironiczny, prawdziwy. Potrafiła zgromadzić grupę komentujących, która niemal zamieniła komentarze w forum. Komentarze pisane w tempo i on-line, do tego stopnia, że motor GW myślał, że ma najazd automatów spamujących. Miejsce bardzo żywe. Inspirujący blog. Inspirująca osoba.
2. blog Carol "u Carolinny" - niszowy trochę, przepełniony autentycznością, szczerością, brakiem zafałszowania i kreacji. Dla mnie wyraz całkowitego otwarcia duszy i wypowiedzi bardzo skondensowanych a jednocześnie potężnie wypełnionych emocjami, prawdą o osobie piszącej. Blog tchnący autentyzmem i naturalnością.
Zasady nominacji są takie:
• Po otrzymaniu nagrody umieszczamy na swoim blogu logo Kreativ Blogger oraz informujemy, kto przyznał nam wyróżnienie.
• Nominujemy 7 lub więcej blogów i podajemy link do każdego z nich.
• Informujemy wyróżnionego o nominacji w komentarzu na jego blogu.
Z nominacją kolejnych 7 blogów mam pewien problem.
Wyjaśnię jaki:
po pierwsze - nie czuję się kompetentny do oceniania autentyczności, pasji i twórczości innych osób,
po drugie - wiele z blogów, o których mógłbym pomyśleć już przez Was zostało nominowanych,
po trzecie - nawet wyróżnienie przez pozytywną nominację, pozostawi takie blogi, które odwiedzam, a których nie zmieszczę w siedmiu do wyróżnienia i w ten sposób mogę sprawić niezasłużenie przykrość,
po czwarte - Ci których odwiedzam i u nich czasem komentuję, wiedzą z moich komentarzy jaki mam stosunek emocjonalny do tego co piszą lub pokazują.
Tak więc wybaczcie mi ale z mojej strony nie będzie kontynuacji łańcuszka i mam nadzieję, że wytłumaczyłem się zrozumiale.
Ale zrobię 2 wyjątki - "pogrobowo".
Przypomnę 2 blogi, które już nie istnieją lub nie funkcjonują w przestrzeni publicznej a ja uważam, że szkoda bo były potrzebne, prawdziwe i tchnęły indywidualnością w zalewie zwykłego blogowego ble-ble.
1. blog Konfli-ktowej "zatrzymajcie ten świat, ja wysiadam" - cięty, krytyczny, autoironiczny, prawdziwy. Potrafiła zgromadzić grupę komentujących, która niemal zamieniła komentarze w forum. Komentarze pisane w tempo i on-line, do tego stopnia, że motor GW myślał, że ma najazd automatów spamujących. Miejsce bardzo żywe. Inspirujący blog. Inspirująca osoba.
2. blog Carol "u Carolinny" - niszowy trochę, przepełniony autentycznością, szczerością, brakiem zafałszowania i kreacji. Dla mnie wyraz całkowitego otwarcia duszy i wypowiedzi bardzo skondensowanych a jednocześnie potężnie wypełnionych emocjami, prawdą o osobie piszącej. Blog tchnący autentyzmem i naturalnością.
Dysortografia
Nie pomógł lata temu Kuba Sienkiewicz ze swoją piosenką. Wszak z odsłuchu trudno wyłapać pisownię. Dalej naród robi błędy ortograficzne.
Wygląda na to, że osobnik wspomniany w poprzednim poście, swoją postawą ma ambicję podnieść poziom edukacji i znajomości zasad ortografii w narodzie. Na razie dobrze mu idzie. Metodę wybrał równie oryginalną jak postawę.
poniedziałek, 16 marca 2009
niedziela, 15 marca 2009
sobota, 14 marca 2009
piątek, 13 marca 2009
czwartek, 12 marca 2009
Rzemiecha zdeklarowany
Idea "Spotkań z ciekawym człowiekiem" ma się dobrze. Gorzej z realizacją.
Ani człowiek nie okazał się ciekawy ani realizacja nie zbliżyła się nawet do profesjonalnej.
Raczej z obu stron wylazła "radosna twórczość", żeby chałturą tego nie nazwać.
Ale o czym mowa?
I cóż ja głęboki amator fotografujący dowiedziałem się od tego "ciekawego człowieka".
Dowiedziałem się, że właściwie on nie wie po co para się fotografią. Jedyne co powiedział to, że zainteresował się jej stroną techniczną, chciał umieć to robić w ciemni, popstrykać itd. Całkiem nieprzekonująco to mówił. Gdyby chociaż powiedział (jeśli tak jest), że robi to dla pieniędzy! Ale nie, tego też nie powiedział.
Może coś pokazał?
No wyświetlił nam po prostu slideshow (prezentacją tego nie nazwę) swoich zdjęć modowych i drugi slideshow zdjęć z Sudanu.
Ale jaki powód wykonania zdjęć w Sudanie podał "ciekawy człowiek". Kończył używanie analogu przechodząc na cyfrę i chciał wypsztykać wszystkie materiały światłoczułe, które zalegały mu w lodówce. A co chciał pstrykać. Jak sam powiedział - "no takie ładne zdjęcia, żeby były". No ładnie się pokazał!
Ja amator jestem ale kurcze ciocia Klocia z wyjazdu do Pcimia (nie potrzebny Sudan) jak ma szczęście trafić na dobre warunki i światło, to nieświadomie strzeli lepszy materiał "z wycieczki".
Po co człowiek przyjmuje zaproszenie na udział w takim spotkaniu. Czy chce coś zaprezentować? Czy chociaż może się przedstawić od strony z tematem spotkania związanym? JP chyba sam tego też nie wiedział. Po podaniu nazwiska na początku spotkania nie nastąpiło nic. Ani rozmowy, ani wykładu ani wprowadzenia nawet. Byle jak, przypadkowo zmontowany slideshow po to, żeby po jego przerwaniu, też w przypadkowym miejscu poprosić o pytania z sali. A do czego te pytania miały nawiązywać? Na jaki temat pytaniami mieliśmy pogłębić wiedzę czy informacje, jeśli ze strony "ciekawego człowieka" ani organizatorów nic nie usłyszeliśmy!
Właśnie, organizatorzy! Spotkanie bez przedstawienia zaproszonej osoby. Bez żadnego wprowadzenia.
Ech bylejakość z obu stron.
Chyba, że JP żyje w przekonaniu swojej małojeckiej sławy i uważał, że każdy kto przyszedł na spotkanie zna jego samego i jego "twórczość" lepiej niż on sam. To samo ze strony organizatorów.
To może nie bylejakość tylko woda sodowa?
Ale ja jestem amator i wiedzę na temat fotografii mam minimalną i mogłem nie zrozumieć ideii i przesłania tego spotkania. Odwołam się do innych opinii ludzi znacznie bardziej odemnie przygotowanych i kompetentnych, żeby własne zdanie wyrazić. Iczek i mmtrójmiasto. Myślę, że nie ma co szukać dalszych opinii. Iczek i mmtrójmiasto byli mimo wszytko łaskawi dla "ciekawego człowieka" Jacka Piotrowskiego. Antyidol to chyba właściwe słowo, na które zasłużył na tym spotkaniu.
Sentymentalne wspomnienie
przaśnych czasów epoki "wczesny Gierek". Skansen prawie jak bar z "Misia", już bez brudu i smrodu typowych wtedy dla takich miejsc. Jedyne co można było o tych miejscach dobrego powiedzieć, to to że zimą były cieplejsze od otoczenia. Ale zapach serwowanych w nich cynaderek czuję do dziś.
A teraz, dla kontrastu przemawiają do nas komunikaty-symbole umieszczone na szybach:
Bar czynny-wejście ciągnąć-jak tu ładnie!
PS.
Pamiętam jak na początku lat 80-tych, przed świętami nie mogłem dostać już nigdzie chleba. Pustki w sklepach. I kupiłem go w dworcowym barze pocięty tępym nożem na kromki. Kosztował znacznie drożej niż w sklepie ale go dostałem. A teraz unikamy białego pieczywa z wielu dziwnych powodów! Jemy niby dietetycznie, chrupkie pieczywa. I dzisiaj przeczytałem, że chrupkie ma w sobie więcej pustych kalorii niż normalny chleb. Ładna i skuteczna dieta, nie ma co!
środa, 11 marca 2009
wtorek, 10 marca 2009
Podróż za jeden uśmiech.
Siadamy sobie w takim miejscu za darmo. Zamykamy oczy. Zamieniamy się w słuch. Drażnimy powonienie głęboko wciąganym powietrzem. Załączamy wyobraźnię i pamięć, nawet jeśli to tylko "pamięć komórkowa". I od razu przechodzą resentymenty do minionych czasów dyktatury proletariatu a moher sam spada z głowy!
poniedziałek, 9 marca 2009
niedziela, 8 marca 2009
Strategia
Subskrybuj:
Posty (Atom)