poniedziałek, 20 października 2008

Miotamy się.

Oj dostaliśmy wczoraj w palnik.
Trzech panów w łódce nie licząc psa. Pies na szczęście został w samochodzie. Miał sucho i ciepło. Próba
(tu) tatinkowego silnika na jachcie, odsłona druga. Tato, Maciek i ja.
Jak wcześniej pisałem próbujemy z tatą jego stary-nowy silnik do łódki. Miała być druga młodość ale nie wszystkie dolegliwości wieku dojrzałego udało się wcześniej zdiagnozować i wyleczyć. Potrzebne próby, wtedy wszystko wychodzi w praniu.
Początek był fajny. Pogoda zapowiadała się dobrze, założyłem okulary. Słońce przetykane chmurami, dość silny wiatr, raczej chłodno ale bez przesady. Nic wielkiego dla zahartowanych wodniaków.
Silnik zadziałał gładziutko i wyszliśmy na wodę.
Plan zakładał kilkugodzinne pływanie pod stałym obciążeniem, żeby wylazły niedociągnięcia.
No i wylazło. Na całe niebo wylazło, zakryło słońce i chlusnęło deszczem.
Jasna dupa. Płynęliśmy w stronę stoczni i starego Gdańska. Ładny kawałek był już za nami. Deszcz na wodzie to nic niezwykłego. Nieraz człowiek przemókł do suchej nitki. Ale nie w październiku, choć byliśmy przygotowani a owiewka osłaniała. Tylko sternik w sumie łapał się na wszystkie atrakcje. Zmienialiśmy się przy sterze. Płynęliśmy z powrotem do przystani. Ale to trwa jak się ma parę kilometrów do przepłynięcia.
Użyliśmy jak psy w studni. Przygoda na 3 godziny.
A pogoda jak już dopłynęliśmy do przystani wróciła do stanu poprzedniego. Deszcz ustał, deszczowe chmury przegonił wiatr i zaświeciło słońce. Tylko my przebieraliśmy się w suche ubrania. Reszta dnia była w miarę pogodna.
Widać po moich okularach przeciwsłonecznych, że najpierw było słońce. Później nie warto było ich zdejmować. Przynajmniej zacinający deszcz nie padał w oczy. W odbiciach widać po lewej tatinka a po prawej Maćka jak się chowają w zejściówce pod owiewką.

4 komentarze:

abnegat.ltd pisze...

Dla takiego szczura ladowego jak ja to to jest opis nieco horrorowaty :) Dla mnie przygoda to jest wtedy jak lodka kiwa :D

eee-live pisze...

Wow jaka przygoda :) niestety mimo szczerych chęci nie dla mnie :( Jak tylko wejdę na łódkę to przyklejam się do burty z głową nad wodą ;)

Anonimowy pisze...

Lało, wiało i dmuchało? Pewnie troszkę było zimno? Ciekawe kto zgrabiałymi rękami prowadził później samochód?
A jaka rozkosz później zasiąść w ciepłym miejscu, napić się np grzanego piwa i w skupieniu wsłuchiwać się w siebie jak powoli ciepła krew zaczyna dochodzić do wyziębionych zakamarków własnego ciała.
Faajnie
Oczywiście popatrzeć na innych jak to przeżywają, gdy samemu w ciepłym, suchym ubranku i ciepłym domku, no można potowarzyszyć przy tym piwie( coby się nie zmarnowało).
maria

Anonimowy pisze...

Pomysłowa fotografia.
Świeeetna po prostu :)

konfliktowa

Blog Widget by LinkWithin