wtorek, 28 października 2008

Obiekt




Jadąc we wrześniu do Lidzbarka Warmińskiego trasą 509 Elbląg-Młynary, zauważyłem kątem oka w którejś z mijanych wsi obiekt dość niezwykły. Zastanawiałem się, co to może być i postanowiłem wracać tą samą trasą i zatrzymać się przy nim. Stawiałem na to, że był to mały zajazd, kuźnia lub warsztat kołodzieja. Trafiłem. Kiedyś była to kuźnia choć nieformalnie zmieniono zakres użytkowania i służy za lokalną pijalnię i klub. Niby pod chmurką ale jednak z osłoną. Taka inna forma przystanku.
Chłopcy, którzy tam urzędowali nie pozwolili się sfotografować z bliska ale chętnie porozmawiali. We wsi był pałac, nawet długo w dobrym stanie ale..."spalił się". Jest jeszcze resztka po parku pałacowym. To co się dało miejscowa ludność..."zabezpieczyła" na złom lub do pieca.
Jak tylko się zatrzymaliśmy, ruszył do nas z daleka jakiś typ, obszarpany i bardzo hm...nieświeży. Chłopcy z pijalni zdążyli nam powiedzieć zanim do nas doszedł, że każdego kto się zatrzyma nagabuje, niby chce opowiadać o wsi i obiektach ale głównie chce wyciągnąć na przelew. Powiedzieli nam, żeby go spytać gdzie zabezpieczył kute wskazówki z pałacowego zegara wieżowego. Ciekawe, która huta wzbogaciła nimi surówkę.
Kuźnia jeszcze stoi ale sami widzicie w jakim stanie. Własność prywatna. Podobno jakaś fundacja ma też odbudowywać pałac. Oby. I oby znowu nie "spaliło się".
Taka Polska - samo się grzmi, samo błyska.
A patrząc jak została zbudowana kuźnia, z jaką dbałością o detal architektoniczny, można tylko przypuszczać jak bogaty i starannie zbudowany, jak sprawnie musiał funkcjonować kiedyś ten majątek. A materiały - cegła i drewno. Kolumnada wykonana z drewna!
Porównując z degradacją ludzi, którzy teraz tam żyją można tylko westchnąć albo zakląć, zależy jaki kto ma temperament.
I znowu muszę powtórzyć za Laskowikiem, choć nie kawioru rzecz dotyczy - Komu to przeszkadzało?
Od siebie dodam - W czym?

12 komentarzy:

abnegat.ltd pisze...

W naszej miejscowosci byl taki zabytek klasy zero. Z jednej strony- nic nie mozna z nim zrobic jezeli nie wlozy sie strasznych streodkow bo na zadne przerobki nie pozwala konserwator. Z drugiej strony buda sluzyla za pijalnie, spalnie, jadalnie i zalatwialnie potrzeb fizjologicznych.

I - nie uwierzysz - spalilo sie (palilo sie calkowicie spontanicznie, ale do podpalki musialo pojsc kilka kanistrow benzyny bo drzewo bylo mokre i na wpol zgnite).

Zadora pisze...

Ale u Was może spaliło się po coś. Może coś chciano z tym zrobić a od fundamentów łatwiej i taniej coś odtworzyć, niż kompletną ruinę ratować.
Ale w tej wsi pałac był OK i spalił się w latach 70-tych po nic!
Stoi ruina i teraz dopiero jest z nią problem. Wyburzyć nie dadzą włożyć pieniędzy w odbudowę nie ma skąd.
Malownicze ruiny! Dużo ich u nas i jakoś takie świeże cokolwiek są.
O konserwatorach zabytków i ich polityce szkoda pisać po próżnicy. Oni najszybciej prowadzą do ruiny, w miejsce współpracy rzucając kłody pod nogi tym co własne pieniądze chcą w kładać. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i z czyjej kieszani wyjmuje się pieniądze - truizm przecież!

abnegat.ltd pisze...

U nas sie spalil zeby gnojownie usunac, taki, mysle, cel im przyswiecal. Gdyby przepisy byly inne to moze zamiast restaurowac zabytek zero dalo by sie toto przerobic na - choc co, knajpe nawet - i lokal uratowac. A tak- fiut. Polecialo z dymem (teraz jest tam zaorane pole; nawet fundamenty nie zostaly).

A do konserwatorow to czasem mam wrazeni ze pasuje opowiesc o czlowieku z kijkiem. Dostal go- to go uzywa. Czyli tlucze wokolo zeby pokazac jaki jest wazny.

Anonimowy pisze...

Czsem i ruiny mogą zostać. Byle odpowiednio zabezpieczone i jako tako zadbane. Nie trzeba ładować grubych pieniędzy i od razu robić Wersalu. Byle było bezpiecznie.

eee-live pisze...

U nas też był świetny obiekt zabytkowy. Taka chatka glinianka ale niestety ktoś przyszedł kasę położył za działkę i chatka znikła ;( A to był jeden z dwóch zabytków z przed pierwszej wojny światowe który nie był zniszczony.

Zadora pisze...

@Dotty
Jak już w ruinie jest to nic nie poradzisz.
Ale do tego co istnieje niech się zastosuje to co znamy potocznie z lekarskiej przysięgi Hipokratesa - Przede wszystkim nie szkodzić.
A znam przykłady obracania się w ruinę obiektów w ostatnich 20 latach.
Celowe zniszczenie po IIwś ogromnej części dorobku kultury ziem, które od wojny Polska zajmuje, i to materialnej jak i niematerialnej to po prostu zbrodnia nastawiona na wynarodowienie. Od cerkiewek Łemków czy Bojków po pruskie majątki a między tym wszystkim nasze własne polskie dokonania. Na to z mojej strony nigdy nie będzie akceptacji i grubej kreski.

Zadora pisze...

"Każda prawda przechodzi przez trzy etapy. Najpierw jest wyszydzana,
potem gwałtownie zwalczana, a w końcu zostaje uznana za oczywistą."
Arthur Schopenhauer
A prawda jest taka, że sami sobie to zniszczyliśmy, zamiast z tego skorzystać w dobrym celu. System sprawiedliwości społecznej psia jego jucha!

Anonimowy pisze...

No cóż, teraz pewnie jakby ci dopłacali to byś tego nie wziął ze zobowiązaniem do odremontowania.

Zadora pisze...

O nie, teraz to już na nic. Szybciej do wyburzenia. I w tym zdegradowanym społecznie i materialnie miejscu, nie wiadomo co z tym zrobić.

Morfeusz pisze...

no co chcecie budynek w dobrym stanie ;) Moja rudera kupiona niedaleko Zakopca wygląda jeszcze żałośniej.

Zadora pisze...

@Morhi
I dali Ci na to kredyt, na ruderę? Coś ściemniasz.
Jak taka rudera to może mi wynajmniesz tanio? W zakopcu jeszcze nie mieszkałem, możnyby trochę poczuć klimat i na narty blisko.
Twoja nawet jeśli rudera ma 3 podstawowe zalety, o których powie Ci każdy pośrednik w obrocie nieruchomościami:
Po pierwsze - lokalizacja,
po drugie - lokalizacja,
po trzecie - lokalizacja.
Ta kuźnia choć architektonicznie fajna i teoretycznie nadawałaby się do zrobienia na nieduży fajny dom jest pośrodku krainy neverland, i to jej podstawowa wada. Zresztą kto chciałby mieszkać w takim caringtonie z kolumnami?

morfeusz pisze...

Ano dali na remont. Nie pytaj jakim cudem, bo sam nie wiem. Poszedłem do mojej księgowej (mam własną firmę jednoosobową - potrzebna do dyżurów kontraktowych) i ona zrobiła resztę. Jakbym miał się sam rozliczać, pilnować finansów itd. utonąłbym w papierach.

Historia chałupy jest taka jaka jest - rodzinka wyjechała do USA; w Polsce została tylko babcia przywiązana do polskiej ziemi i rodzinnej miejscowości. Jak zmarła to rodzina (znajomi znajomych znajomych ogólnie mówiąc) postanowiła się balastu w postaci rozwalającego się domu (babcia nie miała za bardzo siły i kasy na remonty) po prostu pozbyć.

W okołozakopiańskich wioskach stoi sporo pustych domów. Ludzie pojechali realizować swój american dream i raczej nie mają zamiaru wracać.

Blog Widget by LinkWithin