wtorek, 11 listopada 2008

Drogi do wolności




W drugiej połowie lat 80-tych pracowałem w CTO, czyli popularnym gdańskim zieleniaku. Miałem pokój od tyłu, na pierwszym piętrze z widokiem na uliczkę między CTO a Dyrekcją PKP (widoczna na foto no 4). Dosłownie kilkaset metrów od głównej bramy Stoczni Gdańskiej. Oj działo się tam wtedy. Samo centrum wydarzeń, ganiania z milicją, pałowania, gazów łzawiących, schyłku procesu upadku systemu "sprawiedliwości społecznej". Cała wspomniana uliczka zwykle była zatarasowana budami i sukami z zomowcami. Czasem trafił się policyjny transporter lub działko wodne. I to całe towarzystwo zbijało tam bąki, chlało wódę schowane za samochodami i czaiło się na wychodzących stoczniowców a z nudów na kogokolwiek, kto się trafił. Co to były za mordy! Nie wolno było podchodzić do okien, nie mówiąc o robieniu zdjęć. Jeszcze byśmy zobaczyli bohaterskie "organa w użyciu", a wtedy ktoś mógłby się zgorszyć taką niobyczajną chućbą. Z pracy czasem nie dało się wyjść do domu bo działo się wokoło budynku a wtedy przez gazy łzawiące nie widać było drugiej strony ulicy.
Teraz jest tam wystawa, obok ustawionego transportera milicji, naprzeciwko CTO. - "Drogi Do Wolności". "Bandyci" i "bohaterowie" zamienili się miejscami.

83 komentarze:

dotty pisze...

Polityczne więc zgrabnie ominę temat i zaytam: Z co to jest na zdjęciu nr 3, bo mnie wyglada na kieliszek od wina? :P

dotty pisze...

A w końcu kieliszek do wódki bardziej by się wpasował w klimat.
(nie bić) :P

Anonimowy pisze...

Ja kończyłam szkołę średnią. Zwalniali nas trochę wcześniej,jak miało się coś dziać na mieście, albo przetrzymywali dłużej ze względu na bezpieczeństwo. Ale gazu nie dało się uniknąć w przejściach podziemnych.

carolinna pisze...

wyżej to byłam ja

Zadora pisze...

@carolinna
tak przejścia podziemne to była masaksa. Nawet wiele godzin po tym jak gazy rozwiało tamtędy nie dało się chodzić
@dotty
nawet nie wiem, który fragment Ci go przypomina. Nie było tam żadnych kieliszków ale masz rację coś powinno być. Butelka z czerwoną kartką i zgrane karty - głównie tym się zajmowali przed "wejściem do akcji".

dotty pisze...

Na moje niewprawne oko to zdjęcie wyglada jak zrobione przez kieliszek (o i widać nawet nóżkę). :P

Zadora pisze...

@dotty
celowo tak poruszyłem te 2 zdjęcia, żeby wrażenie zadymy było ale mogę dać wyraźne foty. Jedyne szkło jakie tam jest to szybka wizjera kierowcy a obok szperacz-reflektor (może on takie wrażenie na Tobie sprawił).

Zadora pisze...

To zdjęcie nie jest robione przez kieliszek, tylko na długim czasie z błyskiem na tylką przysłonę (na koniec ekspozycji) i w trakcie naświetlania aparat obracałem lekko wokół osi obiektywu.

dotty pisze...

No ale chyba, wiesz już dlaczego mi się skojarzyło. :D

Zadora pisze...

Im dalej coś od osi obrotu tym bardziej zamazane.
Dobre skojarzenie miałaś - w celu 10 pkt.

eee-live pisze...

I znowu o czasach jak ja z pieluchą chodziłam :) Na szczęście :)
Ale podziwiam kunszt wykonania zdjęć. Robią wrażenie :(

dotty pisze...

A co książek historycznych nie lubisz? :))

eee-live pisze...

O kurka! w poprzednim wpisie na końcu miał być uśmiech :) a nie smutna mina.
Dotty lubię zwłaszcza takie ciekawe i dobrze opowiedziane :)

Zadora pisze...

eee-live
wszystko co było pod ręką wtedy latało ale pieluchy nie.
O jednorazowe było bardzo trudno a tetrowej nikt by nie chciał stracić bo dostać nie można było.

abnegat.ltd pisze...

Dla mnie 81 kojarzy sie z kompletnie pustymi stokami narciarskimi - nikt w gory nie przyjechal bo byl stan wojenny i trzeba bylo miec przepustki. Cala gora byla nasza. Zero kolejek, minimalna ilosc narciarzy... Jakos w tej dziurze caly stan wojenny byl bardziej w telewizji niz gdziekolwiek indziej. Historia Stoczni, Wujka i innych docieraly do nas jako opowiesci z drugiej reki - albo jako telewizyjna hucpa.
Dziwne czasy.

eee-live pisze...

To ja się cieszę że nic z tego nie pamiętam :)

Zadora pisze...

Tam pod stocznią się działo do późnych lat 80-tych. Stał już pomnik poległych stoczniowców i każda okazja dobra była do pałowania ludzi. Widziałem milicję strzelającą z pędzącego gazika z rakietnic, poziomo w tłum. Abnegat jesteś lekarzem, wiesz co może zdziałać taka wystrzelona rakietnica samą swoją masą bezpośrednio uderzająca w człowieka. A ona do tego płonie.

dotty pisze...

W stanie wojennym to rodzice mieli problemy a nie ja. W tym jak najbardziej te komunikacyjne i aprowizacyjne . :P

eee-live pisze...

Dotty no ja tez w sumie nie miałam problemów w stanie wojennym. Jedynym było zrobienie sobie kolacji :)
A rodzice to już inny rozdział :(

dotty pisze...

W jaki sposób miałaś problem z kolacją? :DDD
Wiesz ja określam słowem "rodzice" tochę większą grupkę osób niż przeciętny człowiek. It can be confusing! I oczywiście zwykle jest, bo czasem mogę się o rodzicach wypowidać pozytywnie, czasem negatywnie. Generalnie wszyscy mają wybaczone (nie mnie osądzać ludzi, szczególnie, że większość ich zachowań zawsze jest jakoś usprawiedliwiona). Powiedziała co wiedziała
dotty

dotty pisze...

Jak zwykle nie na temat. :P

eee-live pisze...

Dotty w taki że jak miałam 4 lata to musiałam sobie ją sam a zrobić. U mnie rodzice to tylko mama i tata, ale jak już wiesz nie wszyscy mają wybaczone. I wcale mi to nie przeszkadza :)

Zadora pisze...

dziewczyny- ja tam pracowałem jakoś tak 87-89 a działo się, działo. Już było dawno po stanie wojennym, dawna władza dogorywała i podskakiwała. Takie mocne argumenty przed negocjacyjne z opozycją.

eee-live pisze...

I znowu wyraziłam się nie ściśle ale myślę że mi wybaczycie :)

dotty pisze...

Eee-live to ty nie masz profilowych lat 23ech? (kobieta pyta kobiete o wiek więc chyba moze być wybaczone)
A-Z nie zazdoszczę szczególnie tego zastanawiania się czy można będzie iść normalnie do domu czy znowu będą jakieś zamiechy.

eee-live pisze...

Dotty mam :) Wyżej napisałam że źle się wyraziłam (chodziło mi o ten stan wojenny):)

dotty pisze...

Ok, zakumałam.
A propos żab i innnych płazogadzin. Czy moje gadzidło jest na jakiś dragach? Jak to mozliwe, że stworzenie śpiące zwykle tak z 18 h na dobę lata jak nakręcone cały dzień (i w nocy też spać nie daje). Łapie nerwa.

Zadora pisze...

@dotty
nie było tak źle, nie wiem w sumie czemu ale nie czułem strachu i obawy. Ale ja miałem jednoznaczny stosunek do władzy (wystarczyła mi historia mojej rodziny), choć czynnie tego nie objawiałem.

dotty pisze...

PS. Wywaliłam na balkon.

eee-live pisze...

Dotty to przyznaj się czym go szprycujesz? :D

A ja właśnie się dowiedziałam że męża w nocy uszkodziłam :( Miałam jakieś koszmary i zarobił z kolana w nerkę :( Ma pięknego siniaka :)

Zadora pisze...

eee-live
kolano? nie był to strzeł z rakietnicy? nie o wolność walczyłaś?:))

dotty pisze...

W pewnym momencie to znaczna większość ludzi miała do władzy stosunek jednoznaczny, bo jak inaczej wytłumaczyc to, że wszystko sie z hukiem (no dobra w Polsce ten huk nie był aż tak wielki) zawaliło pomimo rozbudowanego aparau represji i propagandy?

dotty pisze...

Tak, tak, napewno chodziło o niepodleglość. :)))

PS. Nie szprycuję niczym, serio. Nawt jeść nie chce tylko biega (żółw :P). Jak tak dalej pójdzie to zakupie kołowrotek jak dla chomika, albo pomimo 18 wspólnych lat oddam jakiemuś terraryście (chce ktos??).

eee-live pisze...

Nie o wolność ale o kołdrę :))))

Dotty zamienię marudzącego z bólu męża na żółwia :) Tylko dobrze się zastanów :)

dotty pisze...

Trzeba by się spotkać celem oceny okazów.
PS. Kołdy nie ściąga, ale nie łudź się nie wyśpisz się (chyba, że go przygotujesz do hibernacji i wsadzisz do ludówki, ale to jeszcze za wcześnie ;P).
Ale tak na serio to raczej coś jest na rzeczy z ciśnieniem.

eee-live pisze...

Dotty to ja już wolę męża :) pomarudzi ale wyspać się da :)))

dotty pisze...

Tak strasznie zbaczamy A-Ztowi z tematu. A chciał pewnie wywołać zadumę nad czasami minionymi.

Zadora pisze...

@dotty
Wiesz ale ja od zawsze wiedziałem jak nowy system obszedł się z moją rodziną. Jak wiele moja rodzina straciła. W wielu aspektach. Korzenie, tradycja, ciągłość. Dziadek zabity przez ruskich, babcia zagłodzona na syberii, tato ledwo, żywy do Poski wrócił. Przodkowie, którzy wylczyli o Polską nazwani oficjalnie bandytami itd. Pradziadek na Cmentarzu Łyczakowskim pochowany między Orlętami - bandzior bo z czerwonymi wojował. On i jego synowie przeciw hołocie bolszewickiej stawali, jedynie słusznej rewolicji panglobalnej nogę podstawiali. Dla mnie nie było przełomu w myśleniu tylko ten sam młyn historii, który nam zafundowano przetoczył się na nowo i zaczął mielić tych co im się wydawało, że już na zawsze, wbrew wszystkiemu, dorwali się i nikt ich nie osądzi. A historia zaskrzeczała i się upomniała szybciej niż ktokolwiek się spodziewał. I teraz "wielcy przywódcy" dogorywają samotni, rozgoryczeni w przekonaniu, że nie zostali zrozumieni. Gówno prawda. Są świetnie zrozumiani. Władzy chcieli i to za wszelką cenę i kosztem wszystkich możliwych wartości, nawet kosztem wynarodowienia.
Dobra już odpuszczam.

eee-live pisze...

Agregat nie ma co odpuszczać.

Zadora pisze...

bo zaraz wyjdzie, że ja jakiś "prawicowiec-narodowiec" jestem. Tymczasem do szpiku kości liberałze mnie. Tylko zło czynione w imię ideii mnie mierzi do cna.

Zadora pisze...

i dyktatura czarnych też mnie mierzi, jak każda skrajność życia publicznego i nie tylko.

eee-live pisze...

Nie mogę powiedzieć że wiem dokładnie co czujesz ale jakieś pojęcie mam. Moi dziadkowie tez sporo przeżyli ale nigdy o tym nie mówili. Myślę że chcieli o tym zapomnieć.

dotty pisze...

Co tu dużo mówić wpadliśmy w pułapkę systemu totalitarnego ze wszystkimi tego konsekwencjami.

dotty pisze...

A-Z, ja to bym tak chciała dożo wiedzieć o swojej rodzinie i korzeniach jak ty. Wiem, ze część rodziny żyła przed wojną na terenach niemieckich, o części rodziny wiem tyle, że nie przetrwała II wojny, a pradziadek walczył w wojsku rosyjskim na wojnie z Japonią. Wygląda, ze rodzina malo zaangazowana narodowo-wyzwoleńczo. :P

Zadora pisze...

Kto w tamtym czasie o moim pra...pra dziadku Maksie napisałby tak jak teraz Gmina Kamienica pisze - "złota era dla Kamienicy". Taraz się chwalą. A wcześnie pewnie to "wyzyskiwacz" był, "krwiopijca".
Mam awersję do tych co zbyt dostadnie używają jakichś określeń albo zbyt gorliwie się zastrzegają, że oni to nie. Jak ktoś za dużo gada o prawości, uczciwości, walce z korupcją a historycznie o wyzysku, "krwiopijstwie" itd. to zaraz się przyglądam i zaczynam go o to podejrzewać. Taka poboczna lekcja z historii.

dotty pisze...

Też tak mam.
PS. W życiu prywatnym najłatwiej zapalić wszystkie moje lampki ostrzegawcze prostym: "Zaufaj mi."

eee-live pisze...

Dotty i A-Z ja wiem trochę więcej ale same suche fakty, zero szczegółów.
Babka od strony ojca była w obozie w Dachau a później Majdanek, dziadek w Saksenhausen (nie wiem jak to się pisze a nie chce mi się sprawdzać. Babcia od strony mamy na robotach nie wiem gdzie a dziadek nie wiem gdzie ale zwinęli go na początku wojny bo był w związku Polaków w Niemczech.

dotty pisze...

Dziadek (ze strony matki) to był w II wojnę chłopaczkiem i rodzice go wysłali do pracy u jakiegoś Niemca w okolicy. Dziadek ze strony ojca? Powiedzmy sobie szczerze - nic o nim nie wiem i nie dowiem się (nazwiska nawet po nim nie mam :P, wiem tylko, ze zginął w II WW). Obu babciom jakoś się upiekło.

Zadora pisze...

@dotty
szukaj, rozmawiaj. Warto.
Mój tato z bratem nic praktycznie nie wiedzieli, wojna rozdzieliła rodzinę, za mali byli by cokolwiek pamiętać. Nie odnaleóli rodziny po wojnie.
Przez czysty przypadek się odnaleźli na pocz. lat 90-tych. To swoją drogą ciekawa historia.
Kolega brata mojego taty był w sanatorium. Zobaczył na drzwiach gabinetu zabiegowego listę nazwisk do zabiegów. Pomyślał, wujek Leszek też jest przez przypadek w sanatorium. Dowiedział się w recepcji i poszedł do pokiju. Wchodzi i pyta o Leszka M. a gość który tam był mówi, że on nie Leszek tylko Jan M. I tak trafiliśmy na wujka Janka z Wrocławia. Rodzina od wojny we Wrocławiu mieszkała. Mój tato też z sierocińca trafił tam do szkoły średniej z internatem. Byli rzut beterem od siebie przez wiele lat na przełomie 50/60. Tato wyjechał z Wrocławia na studia do Gdańska. Spotkali się dopiero 30-lat później. Dużo wiemy od wujka Janka z Wrocławia. Niestety nie żyje już, zmarł kilka lat temu. Porządny był człowiek.
Czy rozumiecie co to znaczy dla osoby, jak mój tato, który stracił rodziców zanim osiągnął wiek szkolny, wychował się w sierocińcach, nagle już na emeryturze odnaleźć rodzinę i dowiedzieć się skąd się jest, z jakich ludzi można być dumnym i powiedzieć - "to moja rodzina"? Mój tato z bratem to przeżyli. Zasłużyli na to całym swoim życiem.

dotty pisze...

Ale jeśli wziąć pod uwagę moją szerzej zakrojoną "rodzinę". To są i sybiracy, i ktoś kto zginął w Katyniu, ludzie na robotach przymusowych w II WW, i pewnie cos by się jeszcze znalazło, ale nie pamiętam. :P

Zadora pisze...

Bo to wszystko Dotty nie są, jak często się myśli zmarginalizowane wydarzenia i losy.
Samych na liście katyńskiej jest ponad 23 tys. straconych. Wywiezionych na Syberię ocenia się nawet do 2 mln. ludzi. Nie mam pojęcia ile na roboty do Niemiec ale pewnie nie mniej. To historia większości polskich rodzin a nie tylko niewielkiej części.

dotty pisze...

A-Z świetna historia. Tak jak życie to najlepszy scenarzysta nie zamiesza. Najbardziej nieprawdopodobne historie to te z życia wzięte. Ja zaczynam powoli już nie mieć kogo pytać, zdarzyło mi się też trafć na ukrywanie historii (wtedy to już jest po wszystkim, bo jak będziesz naciskac to uraczą cie kłamstwem), z częścią rodziny nie mam po prostu kontaktu (i tak musi już zostać).

Zadora pisze...

Tylko celowo nie uwypuklało się tego w oficjalnej historii powojennie nam serwowanej. Zafałszowano historię prawie każdej rodziny w Polsce. W tym sensie historia ma bardzo rodzinny i bliski wymiar. Bliższy niż przywykliśmy o tym myśleć.

eee-live pisze...

A-Z aż się chce płakać tak pięknie piszesz o swojej rodzinie. Nie jestem sobie w stanie wyobrazić co czuje człowiek który odnalazł rodzinę po takich przejściach.

Ale u nas był podobny przypadek. Moja mam w wieku 56 lat odnalazła swojego brata ciotecznego, z którym stracili kontakt jak miała 8 lat. No dobra oni odnaleźli mamę dzięki temu że złożyłam jej profil na Naszej Klasie.

dotty pisze...

W sprawie historii rodzinnych przemawia do mnie książka Tokarczuk "Prawiek i inne czasy". Moim osobistym zdaniem dobrze napisana i jest w niej sporo prawdy nt. losów Polaków.

Zadora pisze...

@dotty
szkoda, że nie masz kogo pytać bo historia rodziny buduje naszą własną tożsamość. I poprzez pozytywne wzorce jak i negatywne. To taka baza, do której najłatwiej się odnieść, autorytety, których się okazuje nie trzeba daleko szukać lub przestrogi jak nie postępować, jakiej drogi nie wybierać, jak taka droga się kończyć może.

Zadora pisze...

@eee-live
proszę jak NK potrafi pomagać.
Moim zdaniem socjologicznie bardzo dobre i ciekawe zjawisko.
Po tylu latach wielu ludzi się odnajduje lub odnawia kontakty nie tylko wg. klucza rodzinnego. Wszystkie możliwe klucze :))

eee-live pisze...

Dotty no ja już też nie mam kogo pytać :( Wszyscy dziadkowie i babcie już nie żyją a mama i jej rodzeństwo nie chcą mówić na ten temat. Zwłaszcza ze mną, bo mają do mnie żal że wykorzystałam sytuację i postarałam się o niemieckie obywatelstwo. A z rodziną ojca nie utrzymujemy kontaktu po słowach: "L. zmarł i to już nie jest nasza rodzina." A zresztą i tak nie warto.

Zadora pisze...

Kochani muszę spadać, cholera zasiedziałem się z Wami. Dozo:))

dotty pisze...

Widzicie A-Z i Eee-live młodsi nawet w domu dostaja zafałszowany obraz historii, a czego dopiero moza spodziewać się w przestrzeni publicznej.

dotty pisze...

W takim razie znikam i ja.

eee-live pisze...

To i ja idę kultywować życie rodzinne :))))

abnegat.ltd pisze...

Historia rodzinna warta ksiazki albo filmu. Nie myslales kiedys zeby to wszystko chronologicznie spisac? Talent do pisania masz co widac :) temat zabojczy - Greg's Family Story.

Moze w ten sposob nie tylko za sto lat beda o Tobie pamietac...

Anonimowy pisze...

Przed ogłoszeniem stanu wojennego uczestniczyłam w studenckim strajku na wydziale.
Pan Wiesio Kaczmarek, były minister, to rok starszy kolega z wydziału. Zawsze czerwony, zawsze korzystający ze wszystkich możliwych okazji, zawsze na fali.
Kolega najbardziej zaangażowany w działalność przeciw komunie, został po którymś razie tak pobity, że zrobił się wiecznie uśmiechniętym, człowiekiem, który przestał łapać proste, zwyczajne sprawy.
Jak to się dzieje, że inni walczą, a inni spijają śmietanę, nie mogę pojąć?
W wyniku negocjacji naszego rektora, dziekana( a był z nimi i Wiesio) zakończyliśmy strajk, rozeszliśmy się do domów. Następnego dnia rano było 13 grudnia. Chyłkiem przemykaliśmy po ulicach, patrząc na rozstawione patrole. Wiecie jakie panowało przygnębienie i strach. Jedyne miejsce, gdzie można było odetchnąć pełną piersią, to był kościół( w tym wypadku św.Jakuba.
Nie mogę odżałować, że dzisiejszy kościół tak marnotrawi, to co wcześniej wywalczył( narażając się niewąsko).
Zanudzę Was na śmierć.
maria

eee-live pisze...

Mario nie zanudzasz :)))

Zadora pisze...

Najspokojniejszym miejscem po ogłoszeniu stanu wojennego, był...szpital psychiatryczny, w którym wtedy pracowałem. Za to powroty do domu albo jazda do pracy przez cały Gdańsk to były przeżycia. Wiadomo praca w szpitalu na 6 rano albo zejście z drugiej zmiany po 22 giej. A godzina policyjna od 21 do 7. Z przepustką też było ciężko, a te kontrole autobusu po kilka razy na jednej trasie, wyciąganie ludzi z autobusu, chamstwo, ich poczucie bezkarności. Kuoiłem dwa pudelka klocków plastikowych dla dzieci i te dupki mnie rewidowali i rozsypywali klicki czy czegoś tam nie mam. Na koniec posądzili mnie o spekulację, bo czemu 2 pudełka kupiłem a nie jedno? Handlować ku..a będę!

eee-live pisze...

Przy was to ma obraz niezafałszowanej polskiej rzeczywistości lat 80 tych.

Dziękuję :)

Zadora pisze...

Abnegat
to miłe co piszesz, dzięki ale takich historii rodzinnych jest pełna Polska cała. Tylko, że nas o tym suk...syny nie uczyły. Dane zaginęły, pamiątki rodzinne rozkradzione. A w mojej rodzinie i spod Wiednia były pamiątki i wiele innych. Rusek pewnie teraz jakiś na makatce sobie powiesił. Wiem tak mało, że pewnie nawet na nowelkę by zabrakło. Są historie opisane. Tylko fakty się różnią a losy, postawy, wartości, i cały ten wachlarz są charakterystyczne dla wielu polaków. Byłem dziś na uroczystości pośmiertnych nominacji na wyższe stopnie organizowanej przez wojewodę. Tam takich do opisania cała królewska sala Wety na gdańskim ratuszu była. A mój dziadek się znowu nie doczekał - bo biorą wg. list cmentarnych, a jak kogo zakatowali i zakopali jak psa, bez mogiły to jak gumowe kaczki mają na tym sobie kapitał polityczny zbijać.!

Zadora pisze...

eee-live
Jaka rzeczywistość? Potrafisz sobie wyobrazić nic? Wtedy było nic!

eee-live pisze...

A-Z ciężko sobie wyobrazić nic dlatego nawet nie próbuję. Wiem też że nie poczuję tego co wy ale mogę się dowiedzieć od osób które to przeżyły co się wówczas działo.
Przepraszam jak uraziłam :( ale nie miałam takiego zamiaru

dotty pisze...

Dobrze się was czyta!

Zadora pisze...

Misiek, żadne uraziłaś noe co Ty?
Ja tylko taki dosadny bywam jak chcę coś podkreślić ale na Ciebie zły, bez powodu?

eee-live pisze...

A-Z to kamień z serca :)
Myślałam że uraziłam bo wiem ja niektórzy reagują na bądź co bądź wtrącanie się w osobiste przeżycia.

Zadora pisze...

Wyobraźcie sobie zimę początek 82, zaśnieżone po pas ulice (wiem, że trudno brak porównania w ostatnich latach). Wracamy od moich rodziców, wieczorem żeby zdążyć przed godziną policyjną. Mieszkają na drugim końcu Gdańska w Oliwie. Musimy dotrzeć do centrum i przejść przez nie na drugą stronę. Moja żona w ciąży 6-7 mc. Tramwaj jedzie 2 przystanki i staje w kolumnie innych. Dalej nie jadą. Nic nie jedzie. W centrum trwa bitwa. Zabiera nas jakaś ciężarówka. Dojeżdzamy połowę drogi, wyprzedzamy jakiś tramwaj który o dziwo jedzie. Ciężarówa hamuje, skaczemy przez zaspy i płotki na przystanek, łapiemy tramwaj w ostatniej chwili. 4 przystanki i znowu staje, już na skraju śródmieścia. Idziemy piechotą, górą nad dworcem Głównym wzdłuż dworca PKS. Tutaj na górze mniejsze walki. Ludzie biegają, czasem suka przeleci lub łazik. Kucamy wtedy za zaspami a żona ledwo brzuch dzwiga. W dole koło dworca i w stronę stoczni regularna bitwa. Widzimy to z góry. Mrowie ludzi, kolumny milicji, gazy, strzały, wybuchy, tłum krzyczy. Dalej Dom Partii. Ten sam, który płonął w 70 roku a partyjni z okien skakali. Babcia mi mówiła, poszła popatrzeć. Milicjant nie chciał jej bliżej puścić bo niby niebezpiecznie. Olała go, powiedziała mu, że choć raz w życiu chce zobaczyć jak w dupę dostają. Teraz tam też bitwa. Dalej za Huciskiem komenda Milicji oblężona przez tłum zbiegający z Biskupiej Górki i z Aleii Leningradzkich. Wszystko w gazach. Tłum ucieka jak pędzą łaziki w kolumnie z polewaczką albo transporter. Walą z nich z gazów, z rakietnic. Leją wodą a na dworze mróz trzaska. Tylko przejadą a tłum natychmiast wraca. Rzuca kamieniami, wyrywa płyty z chodników. Tak skokami naprzód, po 2 godzinach docieramy do domu już po rozpoczęciu godziny policyjnej.

dotty pisze...

Kurcze, wtedy to ze wszystkim była przeprawa: do domu dotrzeć, matkę swoich dzieci odwiedzić (inne województwo), zdobyć wyprawkę dla nieplanowanego bliźniaka, itp. Codzienny trud zabierający czas i siły.

Zadora pisze...

tak jak mówisz Dotty - syzyfowe prace.
A teraz nawet Bonda w kinie puszczają! Zgroza

eee-live pisze...

A-Z naprawdę było ciężko. Jak tak czytam t cieszę się że urodziłam się te parę lat później.

Zadora pisze...

Każdy się rodzi kiedy się rodzi i żyje wtedy kiedy żyje. Nie ma wyboru.

Anonimowy pisze...

Co ja tu będę komentował?
Ciekawy blog.

Zadora pisze...

Dzięks Patos

Anonimowy pisze...

Żeby zakończyć temat
Uczestniczyłam we mszy pogrzebowej Popiełuszki. Była masa ludzi, smutnych, skupionych. Obserwowani dyskretnie przez wiadome służby . Starczyłoby cokolwiek za insynuować, wspomnieć, zasugerować i ten rozżalony tłum poszedłby na władzę jak stał z gołymi rękami.
Tu chylę czoła przed prowadzącymi mszę, ze tonowali, łagodzili, nie dopuścili do rozlewu krwi. O takich politykach teraz marzę. Odpowiedzialność za ludzi i co się z nimi stanie przede wszystkim. Jak u testeqa ktoś powiedział, że najlepszym prezydentem Polski byłby pan Kulczyk(którego niechybnie, pewnie niesłusznie kojarzę z młodym doktorantem z E=mc2)to dech mi zapiera z wrażenia.
Jeszcze, aby dopełnić całości. Msza za Ojczyznę w katedrze św Jana. Tu nikt się nie krygował. Nagrywano kamerami kto wchodzi do katedry. Po Starym Mieście zomowcy jeździli na koniach, uzbrojeni po zęby, z pałami na metr. Konie olbrzymy. Nie wiem, czy dałabym rady dosiąść bez pomocy. My takie drobne studentki przemykające między tym wszystkim. STRACH
Pragnę dodać, że życie studenckie kwitło na pewno intensywniej wtedy niż teraz. Było świetnie, a że takie czasy: teraz wydają się straszne.
Musicie wiedzieć, że mimo iż chodziłam we wszystkie te miejsca, to nie bardzo miałam świadomość jaką wagę ma to co się dzieje.
maria

Anonimowy pisze...

A-Z, Ty nie jesteś Zadora, tylko zadziora
maria

Zadora pisze...

Zadora po mieczu a zadziora z charakteru!

Blog Widget by LinkWithin