Wszystko takie zwykłe. Ulica, przechodnie, turyści, niewielki zespół grający prostą, rytmiczną muzykę. Tylko jeden tancerz, starszy pan w garniturze. Chyba był tam "etatowy", znaczy z orkiestrą. Drobił nogami z podziwu godnym uporem. Wydawało się, że na nic więcej nie miał siły, ale nie ustawał. To chyba dla niego przystawali wokoło turyści. A on "wyciągał" spośród nich panie i "porywał" do tańca. Turystka w srebrzystych butach, choć widać w jej postawie, że była dość sceptyczna, jednak dała się wyciągnąć i powoli zaczynała cieszyć tym drobiazgiem, który tak nieoczekiwanie jej się przydarzył. Obok inna para turystów, zachęcona bezpretensjonalną atmosferą miejsca i wydarzeń, znacznie bardziej energicznie i spontanicznie, nagle ruszyła do tańca.
Radość. Emanacja życia.
Miejsce nie takie zwykłe - Barcelona!
1 komentarz:
W Barcelonie to i ja natychmiast dałabym się porwać do tańca ;)
konfliktowa
Prześlij komentarz