poniedziałek, 12 stycznia 2009

Wrota piekieł...Wały Piastowskie 6

Znam tylko jeden cel edukacyjny...spełniony. I do tego niechcący i nikt za to nie chce pieniędzy!
Od dawna chodzi mi po głowie pytanie, czemu my jesteśmy tak narzekającym narodem? Skąd się to wzięło? I do tego tak powszechne? Wiele mamy cech narodowych, ale żadna nie jest chyba tak powszechna jak nasze narzekanie.
Ano takie mamy powszechne cechy jak i powszechne jest nauczanie!
Przyszło mi to wreszcie do głowy na fali niedawnych dyskusji dotyczących ograniczenia praw emerytalnych, w tym nauczycieli. Poczytałem trochę artykułów, trochą blogów nauczycielskich. Obraz jest jasny i jednoznaczny. To ONI! Oni nam zafundowali to piekło, otworzyli te wrota narzekactwa i niezadowolenia.
Bardzo mi szkoda tych dobrych nauczycieli. Mamy ich nie mało. Uwielbiam ich za ich pasję, wiarę, talenty i wartości.
Ale zdominowani są przez ogół ciała pedagogicznego na dość miernym poziomie. Ludzi, którzy trafili do zawodu z różnych powodów, często przypadkowo, skuszeni przywilejami i ochroną ustawową a czując się bezpiecznie nabrali przekonania o swojej wyjątkowości, wysokim poziomie, doznanej krzywdzie i niewdzięczności ogółu. Tylko, że prywatne szkoły nie chcą ich zatrudniać. Ciekawe czemu?
Nic konkretnie od siebie nie potrafią powiedzieć, konstruktywnie określić, ot chcą "godnie żyć, adekwatnie zarabiać, być docenionymi". Za co pytam? Za niechęć do samorozwoju, za nielubienie swojej pracy i dzieci, za to, że mają do niej podejście jak robotnik w fabryce - odbić kartę zegarową i spierdalać do domu? I te ogólniki. Adekwatnie do czego? Do kwalifikacji i osiągnięć, czy życzeniowych aspiracji? Godnie zarabiać to znaczy jak i za co? Z kim się porównują jeśli o innej pracy nie mają pojęcia? Komu w portfel zaglądają jednocześnie zasłaniając oczy, żeby nie zobaczyć ogromu trudu, który inni wkładają we własną pracę i życie?
Biedne nasze dzieci. To z nimi, z nauczycielami spędzają większość swojego dzieciństwa. Z nami nie za wiele. Z rówieśnikami tylko po lekcjach. Za to nawet jeśli nauczyciele są różni na różnych lekcjach to ich postawy życiowe i wartości, podejście życzeniowe do wszystkich wokoło pozostają niezmienne. Taką postawę po wiele godzin dziennie, przez wiele lat, prezentuje się dzieciom, których osobowości właśnie się kształtują i jeszcze każe wierzyć w autorytet i mądrość tych osób. Mądrość przedmiotową kwestionowałbym rzadziej ale życiową i system wartości w dobrych 80 procentach. A dzieci tak wyposażone niosą takie postawy dalej w swoje życie. Przekazują innym. Proces dziedziczenia postaw znane zjawisko.
Wrota piekieł. Polskich piekieł. Spełniony cel edukacyjny systemu powszechnego nauczania.
Zazdrość, zawiść, byle jakość, wymaganie od innych, wysokie oczekiwania mierne starania, taryfa ulgowa dla siebie. Tak łatwo potrafią się przy tym usprawiedliwiać i rozgrzeszać. A diabeł czeka i się cieszy!
Polskie piekło. Zamiast równania w górę, ściąganie lepszych w dół. Kocham piekło, zawsze jest ciekawie. I jeszcze im za to płacimy i wdzięczni jesteśmy!
Ja bym utrzymał te przywileje emerytalne, pogoniłbym ich na marne emeryturki. To nie jest dla nas nadmierny koszt w porównaniu z tym jakie spustoszenie w głowach dzieci czynią. Może nowe pokolenia, wyrosłe z innych "warunków rynkowych" będą w stanie odwrócić ten cel dydaktyczny? Zwłaszcza jeśli przyjdzie im pracować z tymi świetnymi nauczycielami, którym tej wcześniejszej emerytury bym niestety odmówił.
Przecież dobra praca to przywilej a nie przykry obowiązek, prawda?
Jeszcze raz podkreślam, że nie dotyczy to co wyżej napisałem, rzeszy wielu świetnych nauczycieli, którzy z grozą i poczuciem porażki patrzą na degradację własnego srodowiska.
I diabelskie efekty takich postaw.
_
PS. Łatwy test na wykrycie tych o których piszę. Na wywiadówce idzcie porozmawiać indywidualnie. Spytajcie co wasze dziecko robi źle. Musicie dużo czasu sobie zarezerwować. Lista będzie długa. Dajcie im mówić, potakujcie, przyznawajcie rację. Na koniec jak się wysapią, zadajcie tylko jedno pytanie.
Czy Pani/Pan potrafi dla odmiany powiedzieć coś dobrego o moim dziecku?
Odpowie Wam cisza. Oni nie lubią dzieci i widzą w nich tylko wady, kłopoty i problemy!

53 komentarze:

abnegat.ltd pisze...

Czy to jest prepublikacja czy juz mozna komentowac?

:DDD

Anonimowy pisze...

Doskonale wczułeś się w ten ogólny trend narzekactwa:)
maria

abnegat.ltd pisze...

Kkurcze - tutaj tego nie ma. To jest najwieksza zaleta systemu brytyjskiego - takie zakompleksione, dozarte typy laduja natychmiast na bruku.

Nauczyciel jast dla ucznia. Jezeli moje dziecko idzie z problemem do nauczyciela, to albo mu tlumaczy natychmiast, albo ZOSTAJE DLA NIEGO PO LEKCJACH. Jak to porownam z moim liceum, to mi po prostu szczeka caly czas wisi w okolicach pasa...

A tak na marginesie - zaraz sie nam od Dotty oberwie - Tobie za narzekanie na nauczycieli a mi za sluzbe zdrowia... Nie ma to jak sobie ponarzekac ;D

abnegat.ltd pisze...

O, przepraszam ;))) Maria Cie wypunktowala ;)

Zadora pisze...

Abi
można komentować
Maria
Od narzekactwa różni się to przynajmniej pozorami analizy, i wskazaniem związków przyczynowo-skutkowych. Ponarzekać to ja mogę...ale po co? Inni mnie wyręczą. :)))

Zadora pisze...

Nasz system to niestety ochronka dla wielu nieudaczników i wbrew pozorom nie dziecko jest podmiotem tylko nauczyciel. Dziecko robi za przedmiot, towar obrotu.

Zadora pisze...

Abi
liczyłem na Marię ;))

Anonimowy pisze...

A-Z, nie przesadzaj. Mam masę koleżanek nauczycielek. Naprawdę niewiele czasami można zrobić, bo rodzice nie szanują nauczycieli. Natomiast uważam, że szkoła na której teren wkracza policja poniosła klęskę pedagogiczną, i czym prędzej trzeba zmienić wierchuszkę.
Ogólnie przyjętą zasadą jest spychologia- niech inni się z tym uporają.
Dużo też zależy od rodziców, jak się postawią dużo mogą wywalczyć. To wspólne dzieło :)
maria

Zadora pisze...

Mario, proszę przeczytaj komentarz Abiego i porównaj. Więcej nie trzeba. Ja pamiętam szkołę. I swoją i mojego dziecka. I rozmawiałem z wieloma nauczycielami, polskimi i z obcych krajów. Na tyle dużo, że mogę pokusić się o wyrobienie sobie zdania w czym ich postawy i widzenie swojego zawodu się różnią. Piszę o tych, którzy o Twoim dziecku dobrego słowa nie potrafią powiedzieć.

Anonimowy pisze...

Niestety masz wiele racji.Ale u nas ludzie są dobrzy i zanim kogoś wywalą na zbity pysk( bo się nie nadaje), to pięć razy współczująco pomyślą: ale co on będzie robił, przecież całe życie pracował w szkole?
No i trwamy w dawaniu szansy nieudacznikom po raz nty. Nikomu nie przyjdzie do głowy, że taki kop mógłby go zmobilizować?
maria

Zadora pisze...

Najłatwiej jest nie dostrzegać prawdy i ponarzekać sobie i zmienić temat.

Anonimowy pisze...

A-Z przecież nie jesteśmy w stanie zmienić nic.
To co mogłam zmienić, gdy mój syn był poszkodowanym, to zmieniłam: tak rozmówiłam się z panią piszącą podręczniki, ze straszyła mnie sądem, ale nad dziećmi więcej się nie wyżywała- w tej klasie. Starczy wstać i stanowczo powiedzieć: Nie Pozwalam- ze wszelkimi możliwymi konsekwencjami.
Jak cokolwiek chcesz coś zmienić?
Powiedz
maria

Anonimowy pisze...

Są też szkoły prywatne lub możliwość uczenia dzieci w domu, ale (zawsze jest jakieś ale) jakiś poziom publicznej oświaty też by się przydał. (Chyba sobie za wiele z nauczycieli nie robiłam, bo jakoś nie pamiętam tych o których piszesz. Zostało w głowie jedynie nieco pozytywnych przykładów.)
PS Po dłuższym zastanowieniu to jednak coś sobie przypominam. Rodzice rzadko bywali na wywiadówkach w podstawówce, a w średniej to chyba ojciec raz poszedł na samym początku i tyle ich było. Jak się coś chciało ode mnie to ze mną trza było gadać. :P)

Anonimowy pisze...

Jeśli zaś chodzi o edukację w GB i USA, to może i traktowanie ucznia godne jest pozazdroszczenia, ale ogólnie poziom tejże zawstydzająco niski.Im więcej wymagasz, tym musisz być gorszy aby u leniwych uczniów coś wskórać.
Nie znam się, temat trudny. Przecież tylko gadamy, uśmiech proszę :)

Anonimowy pisze...

Poza tym rzeczywiście przyzwyczajeni jesteśmy do narzekania. Generalnie wszyscy zarabiają grosze. Za taką pracę!No to skoro mi tak mało płacą to nie będę pracować.
I tu masz rację: Praca u nas jest postrzegana jako kara, a nie coś co przynosi satysfakcję i zadowolenie z życia.Jesteśmy państwem na dorobku, moim zdaniem nie da się tego przeskoczyć. Możemy chcieć być zadowoleni z życia i coś robić w tym kierunku, albo trwać( niestety katolicyzm bardzo przyczynia się do powstawania postaw biernych i roszczeniowych- z bólem serca mówi katoliczka)
maria

Anonimowy pisze...

"Biedne nasze dzieci. To z nimi, z nauczycielami spędzają większość swojego dzieciństwa. Z nami nie za wiele"
I tu się zgadzam! Faktycznie, biedne. I poważnie martwią nas, nauczycieli, właśnie ci rodzice, którzy żądają, by szkoła przejęła za nich funkcję opiekuńczo-wychowawczą, była czynna od 7 do 21, bo oni nie mają czasu, bo muszą zajmować się biznesem.

konfliktowa

Anonimowy pisze...

Konfliktowa, no i jeszcze na ICH DZIECKO nie można NIC złego powiedzieć. Sorry, ale pamiętam takie postawy niektórych starszych.

Zadora pisze...

Konfliktowa, przecież ja nie o tym! Przecież rozumiesz o czym! Nie łap za słówka!
Ja mówię o poszanowaniu własnej pracy. jeśli chcemy wymagać od innych zaczynamy zawsze od siebie. Nie odwrotnie.
Ja wiem, że ty jesteś nauczycielka prawdziwa, z powołania a nie z przypadku. I ta solidarność branżowa nie pasuje tutaj.
Na rodziców zawsze można ponarzekać ale...skąd oni wzięli swoje postawy jeśli przeszli tą samą ścieżkę powszechnej edukacji?
Ja uważam, że należy zmieniać wokoło siebie, to na co mamy wpływ. Przykład postawy przede wszystkim własnej. Wtedy nasze dzieci mają porównanie i może wybór. I nie pozwolić niektórym nauczycielom niszczyć naszych dzieci. Tyle na szeroką skalę powinno wystarczyć. A środowisko nauczycieli powinno samo sekować ze swojego grona miernoty. Czy to robi?
A tak biernie i nieświadomie (dotty) przesiąkają innymi postawami.
Bo dzieci nie robią tego co im mówimy tylko to co obserwują wokoło siebie w postawach.

Zadora pisze...

Dotty
tzn. ja nie wiem czy przesiąkłaś tylko chodzi mi o to co napisałaś - że nie pamiętasz postaw nauczycieli. To właśnie postępuje niezauważenie.

Anonimowy pisze...

Albo też rodzice "skaczący" wokół nauczycieli byle ich dziecko NIGDY nie miało ŻADNYCH problemów. (to już byli najczęściej rodzice totalnych olewusów, niezdziwiłabym się, gdyby odrabiali lekcje za dziecko :P)
Nie podoba mi się wszechobecne przymykanie oczu na kombinatorstwo (ściąganie), ale nie było też możliwości usprawiedliwienia się i przełożenia np. sprawdzianu na inny termin.

Anonimowy pisze...

Wiem, że tak jest dzieci najwięcej uczą się w okresie, którego jako dorośli na dobrą sprawę nie pamiętają (mieliście taki czas kiedy wszędzie łaziliście za dorosłymi i chcieliście koniecznie robić to co oni? nawet w kuchni czy w polu?)

Zadora pisze...

Mój syn nie ściągał Rozmawiał ze mną o tym rozżalony, że on nie ściąga i ma słabą ocenę a nauczyciele chwalą piątkowych, choć uczniowie wiedzieli, że piątki na ściągach załatwione. Na szczęście udało mi się go przekonać, że życie to zweryfikuje w większości. On będzie umiał rozwiązywać problemy a niektórzy będą mogli tylko podpiąć się pod innych bo z siebie nie dadzą rady nic wykrzesać. Prawda, że znacie to z dorosłego życia? Ale uczciwie muszę przyznać, że ja często ściągałem, ale z własnych ściąg, czyli też musiałem nad nimi popracować. :))) Na szczęście w dorosłym życiu nie muszę od innych ściągać. Daję radę sam! :D

Anonimowy pisze...

"Bo dzieci nie robią tego co im mówimy tylko to co obserwują wokoło siebie w postawach"
No to znów Cię łapię za słówka.
No właśnie, obserwują rodziców w scenkach typu: Co postawił Ci jedynkę?! Jak śmiał! Toż to nawet porządnego samochodu nie ma! A jak się nędznie ubiera!"Zapewniam, że autentyk :(

konfliktowa

Zadora pisze...

Konfliktowa
No i kij mu w oko, jego dziecko nie będzie wiele umiało ale może będzie wiele zarabiać. Wartości. I czym on swoje życie wypełni? Samochodem na kanapę przed telewizor wjedzie?
Ale ja się upieram, że ja nie o tym. To nie są argumenty w tej dyskusji.
Po rodzicach też się mogę przejechać jak chcesz ale nie w temacie tego celu dydaktycznego, o którym dzisiaj pisałem. Chociaż oni też się dokładają ale też to ze swojej szkoły wynieśli. Obieg zamknięty. Złapał tatar tatarzyna a tatarzyn za łep trzyma. Tak to było?

Zadora pisze...

"Bo dzieci nie robią tego co im mówimy tylko to co obserwują wokoło siebie w postawach"
to nie są moje słowa tylko cytat z artykułu, wypowiedzi p. prof. zajmującej się edukacją.
Ja nie zozważam tutaj kto ma większy wpływ, szkoła czy rodzice. Ja piszę o tym jak "nauczyciele" dołożyli sią do powszechnego narzekactwa.

Anonimowy pisze...

No widzisz, dla Ciebie to jedynie kij w oko...
A potem wszyscy biadolą z powodu zaniku tzw. wartości wyższych.
I w dodatku obwiniają za ten stan nauczycieli.
A w ogóle przeczytaj jeszcze raz ten początek:" nie będzie wiele umiało ale może będzie wiele zarabiać"
Bardzo znamienne! I daje mi do myślenia.
konfliktowa

Anonimowy pisze...

To prawie jak Kaczyńscy. (:P opss)
Ta, może nauczy się manipolować ludźmi i z tego będzie żyć. ;P

Anonimowy pisze...

Ale. Konfliktowa, ty wkurzyłaś się na mnie o coś? Jeśli nie to napisz jak ty widzisz szkołę i nauczycieli.

Zadora pisze...

:" nie będzie wiele umiało ale może będzie wiele zarabiać"
ależ ja to mówię z ironią i sarkazmem!
Na dobrego nauczyciela będzie narzekał tylko dureń, i nie powiesz mi, że dobrzy nauczyciele nie dostają sygnałów zwrotnych od wdzięcznych rodziców na poziomie.
A wartości wyższe. Właśnie. Czemu oczekujemy ich od innych. Od siebie trzeba zaczynać. A jeśli siebie rozgrzeszam to jak mogę od innych wymagać?
Ale chyba się zamknę. Na naprawianiu świata aż tak mi nie zależy jak na komentatorach tego bloga! :)

Anonimowy pisze...

"i nie powiesz mi, że dobrzy nauczyciele nie dostają sygnałów zwrotnych od wdzięcznych rodziców na poziomie."
Dostają co chyba najważniejsze od uczniów, a później to i otoczenie zaczyna ich zauważać. :P

Zadora pisze...

Konfliktowa, ja tylko jedno powiem - Kamil case.

Anonimowy pisze...

A Ty byś nie narzekał, gdyby chciano uziemić Cię w pracy od świtu do nocy za marne 1000 złotych? Tyle zarabia nauczyciel na starcie.
I dziwisz się, że lamentujemy z powodu utraty przywilejów?
A może przed laty wybrałam ten zawód z pełną swiadomością, że tu się nie zarabia kokosów , ale właśnie ma się te przywileje?
I przez tyle lat dawałam z siebie wszystko właśnie w imię tych przywilejów!
A teraz robi mnie się w bambuko!
konfliktowa

Zadora pisze...

Tu się zgadzam, jeśli obiecano należy dotrzymać. Nie ładnie z Tobą pograli, rozumiem rozgoryczenie.
Prawo nie działa wstecz ale polityka tak!
A ile zawodów potrafisz wymienić w których na starcie dostaje się dużo więcej?

Zadora pisze...

Ja osobiście chciałbym, żebyś pracowała zawsze! Dobrych nauczycieli nigdy dość! :)) I zapłacić też bym chciał, żeby Ci zapłacili. Może na Roysa by nie starczyło ale powyżej poziomu na którym jeszcze problemy bytowe już nie przeważałyby nad wartościami wyższymi. Przez całe życie. Bo ten chłopak może wygarnie merca ale nie ma gwarancji tego poziomu na całe życie.
Jeszcze raz to podkreślę. Dobrych nauczycieli cenić, dobrze im płacić, miernoty pogonić do fabryk, niech tam karty zegarowe odbijają.

Anonimowy pisze...

AZ jesteś bezpieczny. To nawet ciekawie, ze nie zawsze sie zgadzamy. Ja sie np. nie zgadzam z Abnegatem, bo on uważa, że polska szkoła jest do bani totalnie, ale skoro są tacy ludzie jak my to nie może być najgorzej prawda? Nie, za półgłówka sie nie uważam. Zdarzyło mi sie z Anglikami pracować i to oni byli pod wrażeniem mojej np. szybkości uczenia się i pracowitości, a nie na odwrót. Zgadzam się z tym, że oni mają inne podejście do życia - luz i uprzejmość (a nawet wręcz wylewność - dla mnie trudne i stresujące; wiem, dziwna jestem), Z drugiej strony nie mówią kiedy jest coś nie tak (nauczyłam się od nich, ze not bad to stopień wyższy od good, a good często oznacza- so so), a to przecież cenna informacja (Abi nie przekonałes sie?).
PS Jakby kto nie wiedział o co chodzi, to przeczytałam dyskusję dotycząca edukacji polskiej i angielskiej na innym blogu, gdzie nie moge komentować.

Anonimowy pisze...

Naprawdę. Zarabiałam na wstępie może 2 razy tyle, ale brutto. ;) Potem zmieniłam pracę na jeszcze mniej płatną, ale bardziej rozwijającą. Może być?

Zadora pisze...

Dotty
ja też nie pisałem tutaj o innych naszych powszechnych wadach jak i naszych wielu dobrych cechach. Daleki jestem od demonizowania.
Dzisiejszy post sponsoruje nadal literka N - jak narzekanie. I tylko narzekanie. I pytanie, skąd się wzięło? A na razie żadnej alternatywnej opcji tu nie przeczytałem. Macie alternatywy? Chętnie zdejmę odium winy z tych złych nauczycieli jeśli mnie przekonacie. No proszę, przekonajcie mnie! Bardzo o to proszę. Naprawdę chciałbym tak o większości nauczycieli nie myśleć. Gdyby tylko nie trafiło mi się w życiu tych kilku świetnych to cholera nie miałbym skali porównawczej. A tak niestety skalę mam i wiem co znaczy dobry nauczyciel i co znaczy zły. I to na każdym etapie edukacji, tyle, że na studiach to już się postawić umiałem. Szybki kurs asertywności.

Anonimowy pisze...

Teraz rodzice mają tyle praw, że nauczyciel, jak to Ty mówisz - miernota, w szkole się nie utrzyma. Po prostu nie miałby kogo uczyć. Teraz rodzice decydują, kto nadaje się, by uczyć ich dziecko.
Dlatego my teraz chwalimy uczniów na wywiadówkach, w recenzjach prac stylistycznych wypisujemy same pozytywy, zgadzamy się z rodzicami, że umiejętność pisania jest drugorzędna, bo przecież syn będzie miał w przyszłości asystentkę.

konfliktowa

Anonimowy pisze...

I też uzasadniamy to asertywnością ;)
konfliktowa

Anonimowy pisze...

Narzekanie bierze się z poczucia bezsilości (które to być może zostało nam przekazane przez pokolenia Polaków żyjących pod zaborami, w czasie okupacji, a potem "narzuconej władzy"). Wciąż mamy poczucie, że niewiele możemy zmienić.
W pracy w Anglii moja mentorką była taka kobieta przed emeryturą, która stwierdziła, że niefajnie podróżuje się z południa przez Londyn do Polski (tanie linie nie lądowały w Southampton). Polak na tym by poprzestał. Ponarzekał i tyle, a ona napisała list do dyrekcji lotniska. Śmieszne? Małe miała szanse, ale nie miała poczucia bezradności.
AZ, myślisz, że to tylko szkoła?

szczur z wyuczoną bezradnością :P

Anonimowy pisze...

A jeszcze. Ludzie bardzo szybko sie uczą. Jeżeli nauczysz dzieci robić coś dla nagrody np. kieszonkowego, to motywacja naprawdę im znacznie spadnie jeśli to kieszonkowe zawiesisz. (to paradoksalnie nie o dzieciach, a o odbieraniu przywilejów nauczycielom - moim zdaniem będą jeszcze bardziej zgorzkniali)

Zadora pisze...

Umowa to umowa. Nie można wprowadzać prawa wstecz i pozbawiać ludzi części świadczeń u umowy, którą zawarto wcześniej. Można wprowadzić prawo i każdy nowy wie na co się decyduje. Mam nadzieję, że będą nauczyciele, którzy pójdą z tym do sądu. Niestety u nas nie ma casusu precedensów i każdy będzie musiał swoje wywalczyć osobno i orzeczenia też mogą być sprzeczne ze sobą.

abnegat.ltd pisze...

@Konfliktowa: nauczyciel moze sobie zaskarbic szacunek swoich uczniow jedynie poprzez swoja wiedze i stosunek do nich.

Ma byc autorytetem. Ma byc jak Bog - nieodwolalny, choc laskawy, madry choc zdolny do przyznania sie do bledu, przyjaciel choc nie kumpel. JEDNEGO takiego pamietam.
Cala reszta to byla banda frustratow ktora probowal cos udowadniac - i co najgorsze, przy ich pozycji bylo to bardzo latwe.

Kiedys mi nauczyciel wyrzucil zeszyt mojego dziecka do kosza, pokresliwszy - strona po stronie, czerwonym dlugopisem - to co z PIETYZMEM pisal i rysowal. I kazal mu go przepisac. Dlaczego? Bo dziecko pisalo w co drugiej linijce, a mialo byc w co treciej. W moim osadzie to byl sfrustrowany DEBIL ktory jedyne co udowodnil to to ze tym debilem jest. Moje dziecko bardzo mi sie spodobalo - wzielo zeszycik do reki i pieknym rzutem przez pol klasy zrobilo rzut za trzy punkty do kosza. Nadmienie, ze to bylo w DRUGIEJ klasie podstawowki.

Tak na marginesie - wytlumacz mi prosze, jak ja moge bronic autorytetu nauczyciela w takim przypadku, nie lamiac w moim dziecku podstawowego poczucia sprawiedliwosci. Bardzo jestem ciekaw Twojej opinii.

Zostalem wezwany do szkoly jako ze moje dziecko nie okazalo nalezytego szcunku nauczycielowi. Zaczal swoja tyrade od wytlumaczenia mi jaka to MISJE on ma, mianowicie WYCHOWYWANIA mlodziezy. Wysluchalem grzecznie po czym dla odmiany on wysluchal mojego 20 minutowego expose na temat odpowiedzialnosci w zyciu, wychowywania dzieci, lamaniu charakterow i zniechecania do szkoly (dziecko mialo bole brzucha przed kazda z jego lekcji).

To o tym piszemy z Agregatem.

Milo ze bronisz swojego srodowiska; zastanow sie czy warto. Z zapiskow z Twojego blogu - ktory nb. byl moim ulubionym, troche mi brakuje Twoich przemyslen - wynikalo ze jestes jednym z tych nielicznych ktorzy potrafia zobaczyc cos wiecej niz wlasne ego w klasie. Oby takich jak najwiecej. Ale nie bron calego nauczycielskiego stanu, bo to jest rownie bez sensu jak bronienie stanu lekarskiego.

@Dotty, trafiony-zatopiony.
Potrafia sie zachwycac nad ucziem, jaki to zdolny a jaki pracowity, zapominajc przekaz dosc istotna informacje ze dziecko jest na najnizszym z mozliwych poziomow bo wedlug nich nie rokuje.

Wczoraj moi wspolpracownicy zapytali mnie czy uwazam ze brytyjski system jest lepszy od polskiego. Pwiedzialem jednoznacznie z nie. Opad szczeki. To co, polski lepszy. Nie, nie lepszy. One sa tak rozne ze az nieporownywalne.

Jezeli chcecie znac moje zdanie to zapowietrzylem sie kiedys na ten temat na moim blogu - pewnie pamietacie ta dyskusje.

Szkola ma rozwijac zdolnosc uczenia i przyswajania wiedzy, uczyc rozwiazywania problemow i logicznego myslenia. Nie ma znaczenia w jaki sposob to zrobi, na jakim materiale i zakresie. Ostateczne, potrzebne do wykonywania pracy i tak zdobywamy na samym koncu procesu ksztalcenia.

Polecam post u Formy Przetrwalnikowej wraz z komentami.

abnegat.ltd pisze...

Poprawiony link

Anonimowy pisze...

Wiesz, Abnegat, Ty masz już sprecyzowane stanowisko i nie sądzę, by warto było przekonywać kogoś, kto wie, że nauczyciele to debile i banda frustratów.
Ale z ostatnim akapitem zgadzam się zdecydowanie. Tak! Ważne jest, by nauczyciel był w swych działaniach przede wszystkim skuteczny. Szkoda, że czasem nam, nauczycielom, tę skuteczność utrudniają niektórzy rodzice.
Całe szczęście, że są to jednostkowe przypadki.

konfliktowa

Anonimowy pisze...

Czyli znów trzeba powiedzieć, ze ludzie są różni (zarówno rodzice jak i nauczyciele). Jednak czy system, czy to oświaty, czy służby zdrowia nie powinien bronić ostatecznego odbiorcy przed osobami nie majacymi predyspozycji do pracy w danym zawodzie, nieuczciwymi lub niekompetentnymi? Wydaje mi się, ze solidarność zawodowa wyrządza więcej szkody niż pożytku.

abnegat.ltd pisze...

Konfliktowa, z calym szcunkiem, napisalem wyraznie: moi nauczyciele, za wyjatkiem jednego, to byla banda frustratow. Moge ich oceniac bo mnie uczyli 4 lata.

Debil - to byl wyjatkowy nauczyciel mojego starszego dziecka i na taki egzemplarz trafilem jeden.

Ze mi sie szorstko notka popelnila - co robic. Ja dobrych doswiadczen z nauczycielami mam malo, przwazaja zle. Ale nigdzie nie napisalem ze caly nauczycielski stan uwazam za bande debilna i sfrustrowana, wybacz. Jezeli, wiedziona solidarnoscia, nie chcesz odpowiedziec na moje pytanie, nic sie nie dzieje. Ja to rozumiem. Ale prosze, nie wkladaj mi w usta czegos czego nie napisalem.

Anonimowy pisze...

Abnegat, przyznaję, że niepotrzebnie zabrałam głos. Tym bardziej, że tak naprawdę to jestem przeciwniczką dążenia do tej jednej, jedynej prawdy. Nie ma jednej prawdy! Ty masz swoje racje, ja mam swoje. I tak niech zostanie.
Szczerze mówiąc, to zazwyczj unikam dyskusji tego typu, bo to niepotrzebne emocje. Zawsze powtarzam z wrodzoną skromnością, że, w odróżnieniu od większości Polaków, nie znam się na polityce, piłce nożnej, leczeniu i kilku innych dziedzinach też. Ale widocznie oświata jest tą dyscypiliną, na której znają się wszyscy.

Za to nieskromnie powiem, że znam się na pisaniu. Podczytuję Twój blog. Jest świetny!

konfliktowa

Zadora pisze...

No kochani, nareszcie peace&love!

Anonimowy pisze...

Konfliktowa, nie mówimy, że się znamy itd., ale każdy pamięta coś, co się niepodobało i sobie tu swobodnie narzeka. :P Jak jest tak źle to pisać listy do aktualnego ministra, albo skontaktować się ze "swoim" posłem - w końcu to głos ludu.

Anonimowy pisze...

A w sprawie konkretnego typa - do dyrektora, lub nawet kuratorium można uderzać (trzeba być pewnym swoich racji).

abnegat.ltd pisze...

Agregat, toz mysmy toporow nie wykopywali.

Konfliktowa, moj blog to m.in. Twoja zasluga, jako ze bylas w waskiej grupie wsparcia ;)

Odnosnie nauczania - jezeli nie zyczysz sobie dyskusji na ten temat, dyskusji nie bedzie. Zwroc tylko uwage, bardzo prosze, ze wypowiadam sie jedynie o tych nauczycielach z ktorymi mialem kontakt. Jezeli w ktorejkolwiek czesci moich wypowiedzi odnioslem sie do calego stanu nauczycielskiego, to jedynie przez niezrecznosc. Staram sie unikac uogolnien jak ostatniej zarazy.

I, niech mi na koniec bedzie wolnow wyrazic moje glebokie przekonanie: na temat nauczania akurat Ty powinnas zdanie zabierac.

A ze sie roznimy w pogladach? Co robic ;)

Zadora pisze...

No właśnie, co robić żeby nie narzekać. W końcu obowiązek szkolny jest, złapią i doprowadzą. Ja swoich dobrych nauczycieli pamiętam, szanuję i mówię o tym wprost. Ich autorytet u mnie jest prawdziwy i zasłużony a nie papierowy i z nadania. Szkoda, że nie o wielu z nich mogę tak powiedzieć. Mój post opatry jest na osobistych obserwacjach tej grupy nauczycieli z którymi miałem do czynienia i własnych wnioskach. Nikt nie musi podzielać mojego zdania. Wystarczy, że się nad nim zastanowi. I też chcę podkreślić, choć robiłem to już w poście, że dostrzegam i doceniam rzeszę świetnych nauczycieli. Ale temat działa na emocje i czytając takiego posta, trudno zrobić to na chłodno i przefiltrować przez kontekst całego tekstu a nie tylko fragmentów. Pozostańmy proszę pragmatyczni. Jak uniknąć dziedziczenia postawy narzekania? To jest to zadanie.

Blog Widget by LinkWithin